Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 16 - Królestwo Polskie 1815-31.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

I tak też Zan uczynił: starał się wszystkie winy wziąć na siebie, byle ocalić innych. Rozumie się, że Nowosilcow nie mógł poprzestać na jednym, on właśnie pragnął dowieść, że wszyscy są winni, że studenci i profesorowie knują spiski, że najlepiej wszystkich wywieźć na Syberję, zamknąć uniwersytet.
Więc śledztwo toczyło się długo, w więzieniach bito i morzono głodem, zwożono aresztowanych coraz więcej, jak gdyby całą młodzież chciano wytępić na Litwie, Żmudzi, Wołyniu, Podolu. Jeden z więźniów, którego wyprowadzono na śledztwo, tak opowiada za powrotem to, co widział w mieście.
Zarzucają go pytaniami: jakie nowiny?
Jan Sobolewski odpowiada:

Niedobre... Dziś — na Sybir — kibitek dwadzieścia
Wywieźli...


Żegota.

Kogo? Naszych?


Jan Sobolewski.

Studentów ze Żmudzi.
Sam widziałem... Wracając, prosiłem kaprala
Zatrzymać się; pozwolił chwilkę. Stałem zdala,
Skryłem się za słupami kościoła. W kościele
Właśnie msza była, ludzi zebrało się wiele:
Nagle cały lud runął przeze drzwi nawałem
Z kościoła ku więzieniu. Stałem pod przysionkiem,
I kościół tak był pusty, że w głębi widziałem
Księdza z kielichem w ręku i chłopca ze dzwonkiem.
Lud otoczył więzienie nieruchomym wałem;
Od bram więzienia na plac, jak w wielkie obrzędy,
Wojsko z bronią, z bębnami stało we dwa rzędy;
W pośrodku nich kibitki... Patrzę, z placu sadzi
Policmajster na koniu; z miny zgadłbyś łatwo,
Że wielki człowiek wielki tryumf poprowadzi:
Tryumf cara północy, zwycięzcy — nad dziatwą!