Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 16 - Królestwo Polskie 1815-31.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy tamci biwakują i śpiewają pieśni, oni się zebrali, by radzić. Noc upłynie, dzień przyjdzie: trzeba działać.
Jak? Co robić?
Jest między nimi poeta Niemcewicz, który służył ojczyźnie całe życie, walczył z Kościuszką pod Maciejowicami, dzielił z nim więzienie, a potem tułactwo. Jest dobry Polak książę Adam Czartoryski, jest minister Lubecki, który dzielnie bronił konstytucji, kilku innych; nie zdrajcy, tylko nie podzielają ani wiary, ani zapału młodzieży.
Drżą o los kraju. Jak go ratować, ocalić?
— Czy łączymy się z powstańcami?
— Szaleństwo! Dziecinne uniesienie, zguba. Mikołaj czeka tylko, żeby zmiażdżyć Polskę, dali mu broń do ręki. Całe szczęście, że książę żyje. Trzeba, aby mógł świadczyć, że to wybryk garstki szaleńców, dzieciństwo. Zginą ci nieszczęśliwi, lecz kraj ocalimy. Niewiadomo dziś, co powie o tem cały naród. Czyż możem brać na siebie taką odpowiedzialność? czy nam wolno?
— Cóż zatem uczynimy?
— ?
— ?
Noc długa, długa noc listopadowa upływa na wahaniu, niepewności. Co czynić?
Poranek ich zastaje znużonych, wybladłych, o spojrzeniu przygasłem, czołach zoranych troską niepokoju. Podpisują odezwę do narodu w imieniu Mikołaja I, wzywając do spokoju i rozwagi.
...Tak im się zdaje najbezpieczniej.



Grudzień.

W salach redutowych na Krasińskim placu pełno, głowa przy głowie: ludzie wszystkich sfer, wojsko, rewolucjoniści, studenci, uczniowie, kobiety: to zebranie Towarzystwa Patrjotycznego, które stworzyła rewolucja, aby postawić je przeciw rządowi.