Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 18 - W dolinie łez. Od r. 1863-1901.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

Więc w tych warunkach któż się odważy przemówić, powiedzieć głośno: — Bracia, czas do czynu! „Jednością silni“ —
I oto, niby pobudka zdaleka, we wszystkich trzech zaborach zjawia się mała książeczka p. t. „O obronie czynnej i skarbie narodowym“.
Przeniknęła silnie strzeżoną granicę i jest w Królestwie. Młodzież bierze ją do ręki — czyta — myśli — i zabiera się do czynu. To będzie pierwszy czyn.
Jakaż treść tej książeczki? Kto ją przysłał?
Napisał ją emigrant, pułkownik Miłkowski, znany w literaturze Teodor Tomasz Jeż. Należał do powstania w r. 48, potem 63. Dziś starzec, osiadł w Szwajcarji, ziemi wolnej, i tam myśli o kraju i jego przyszłości. Przypomina w swojej książeczce Polakom, że obrony nigdy zaprzestać nie można, a kto się chce bronić, ten musi mieć na to pieniądze. Dzisiaj celem Polaków zgromadzić skarb własny, który w Szwajcarji będzie zupełnie bezpieczny. Zbierajmy więc składki na skarb narodowy: to początek przyszłej wolności.
I składki płyną: a więc naród żyje.

Pogodny zajaśniał dzień 3-go maja w Warszawie, niedziela. Jak to dobrze się składa, że niedziela: świąteczny nastrój miasta usprawiedliwiony.
A policja czuwa. Może wpadła w jej ręce króciutka odezwa, przypominająca stuletnią rocznicę; a może Hurko o tym dniu pamięta. Więc chociaż niby spokój, czujność podwojona.
Ale cóż można widzieć? Kościoły przepełnione, bo niedziela, a na ulicach ludno, uroczyście, bo wiosna, ciepło i pogoda.
W katedrze jak zwykle suma uroczysta, pełno. Nabożeństwo skończone — nagle rozlega się „Boże, coś Polskę“. Trochę popłochu, lecz ogół wzruszony, zostaje. Gromadka ludzi starszych i młodzieży kończy śpiew i wychodzi zwartym szeregiem z kościoła.