Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 18 - W dolinie łez. Od r. 1863-1901.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

Dzień pogodny, ulice puste. Niema żadnego ruchu. Na Nowym Świecie i Krakowskiem Przedmieściu nie kursują tramwaje i dorożki. Chodnikami dążą małe gromadki ludzi, a wszystkie w jedną stronę.
W bramach domów i na podwórzach pełno żołnierzy, kozactwa. Niby ukryci, na jakieś hasło oczekują. Niewiadomo, co jeszcze nastąpi. Surowo zapowiedziane, że przy odsłonięciu niewolno wznosić żadnych okrzyków. Żadnych. Żadnych objawów radości, zapału.
Najsurowiej wzbronione.
Trzeba słuchać, bo — może pomnik zniknąć!
Nikt nie wie, co się stanie. Jeśli rząd chce awantury, żeby mieć powód zniszczenia pomnika, to ją zrobi. Więc ludzie idą przygotowani na wszystko. Ktokolwiek należy do tajnej roboty, przed wyjściem porządkuje starannie papiery, bo może być aresztowany, a potem w mieszkaniu rewizja.
Wreszcie wszystko zabezpieczone, ukryte, dzieci oddane pod czyjąś opiekę, na oznaczoną godzinę płyną ciche rzesze, wszystkie w jednym kierunku, w jedno miejsce.
Tu przed 30-tu laty padło pięciu poległych.
Tłumy zaległy Krakowskie Przedmieście, plac Zamkowy, Trembacką, pełno w oknach i na balkonach; ale żadnego gwaru, uroczysta cisza.
Nabożeństwo skończone. Na tle ciemnego płótna, które osłania pomnik, ukazuje się mówca. Głosi słowa cenzurowane — pozwolone. W krótkich, wymierzonych zdaniach podkreśla znaczenie tej uroczystości.
I koniec. Mówca zniknął, płótno opada z szelestem. Postać poety stanęła przed tłumem, zjawiona, milcząca, wysoka, z ręką wzniesioną ku niebu.
A tłum milczy jak skamieniały. Niewolno!
Lecz ta wspaniała cisza, milczenie tysięcy — wymowniejsze nad wszystko. Wrażenie tak potężne,