Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 19 - Resurecturis.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie środkiem, lecz po chodnikach, Nowym Światem, Alejami, Marszałkowską, idą w porządku, spokojnie, z tryumfem, niezliczone szeregi uczniów. Wszędzie są, idą w tę i w tamtą stronę, z wyrazem zadowolenia i dumy, przechadzają się swobodnie i śmiało, choć to godziny lekcyj, przedpołudniowe godziny.
A dzień jasny i słońce świeci, zdaje się dobrotliwie spoglądać z wysoka na ich młodzieńcze twarze.
Co to znaczy?
To młodzież polska pod przewodnictwem uniwersytetu opuściła szkołę rosyjską, aby nie powrócić do niej.
Nie powróci. To już skończone na zawsze.
Jest dumna i szczęśliwa z tego czynu. Nie będzie słuchać więcej kłamstw nauczycieli, nie lęka się wizyty inspektora-szpiega, będzie mówić po polsku i nic jej nikt nie zrobi.
Co za rozkoszne uczucie swobody!
Rodzice patrzą na to z niepokojem. Co teraz będzie?
Dzieci mają słuszność, och, zupełną słuszność, ale jakże zrobić z nauką? Przecież nie można tych wszystkich tysięcy zostawić tak, bez szkoły, aż tam się coś stanie... A co począć?
Zbierają się rodzice i nauczyciele, kierownicy narodu, przedstawiciele partyj, wszyscy radzą, co począć.
Hasło dla wszystkich: szkoła polska! szkoła narodowa! ale jej niema i czy prędko będzie?
A młodzież nie ma czasu do stracenia, tembardziej teraz, gdy nowe nadzieje, gdy przyszłość otwiera się przed nią. Młodzież to naród. Przygotowana być musi do pracy, do wielkiej pracy, jaka czeka na nią. A jakże przygotuje się bez szkoły? Tysięcy nie ogarnie prywatna nauka, sił nie ma.
Komplety podług klas urządzono w najkrótszym czasie, po kilku, kilkunastu uczni, za biedniejszych