Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 19 - Resurecturis.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

Polacy zawsze pamiętają o tem. Zaraz w pierwszym roku wojny pod Moskalem zaczęto zakładać ochrony i szkoły dla dzieci powołanych do wojska żołnierzy. Zdobywano na to fundusze rządowe. Rozwiązany przez Niemców Komitet Obywatelski cały nagromadzony majątek przeznaczył na szkołę powszechną.
A więc powstają szkoły, — szkoła polska, z polskim programem. Mamy już własny Wydział Oświecenia, z zasłużonych nauczycieli złożony, oni ujmują w rękę sprawy oświatowe.
I wyrastają wszędzie szkoły, kursy dla nauczycieli, seminarja nauczycielskie, Macierz szkolna.
Najwięcej szkół powszechnych w Warszawie, większych miastach i miasteczkach. Na wsi trudniej, bo wsie spalone, albo nie mają budynków. Ale gdzie tylko można, szkoła się otwiera. I tysiące, tysiące dzieci wchodzą na jasną drogę w ciepłych promieniach opiekuńczej szkoły.
Ze szkoły średniej wyrzucono cały olbrzymi balast rosyjskich przedmiotów, — jeszcze tu niema zupełnej swobody, jeszcze planem kierują niemieckie wskazówki, ale to przecież minie, a nauka idzie, prawdziwa, pożyteczna, polska.
Otwarto uniwersytet i politechnikę. Tu najciężej. Tu walka, bo Niemcy chcą narzucać profesorów, po swojemu przedstawiać rzeczy. Burzą się studenci, ale się jakoś klei.
Więc gospodarka taka: Niemiec grabi, ile może, Polak — ile może — pracuje. I posuwamy się naprzód, ku światłu. Przecież wojna skończyć się musi.
Ta ciężka, trudna praca, walka z biedą, jest zarazem błogosławieństwem: pozwala nie myśleć o teraźniejszości, żyć wiarą w lepszą przyszłość.
Tej wiary tak nam trzeba! Nie wiemy przecież, co się tam na świecie dzieje, kraj odgrodzony nie drutem kolczastym, lecz żelazną jakąś kurtyną, przez którą nie przeniknie żaden błysk z Zachodu. Gazety