Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 19 - Resurecturis.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

piszą, co im Niemiec każe, co pozwoli, więc cóż my wiemy?
Prusacy głoszą o wielkich zwycięstwach, o klęskach koalicji, o własnych podbojach, nigdy, nigdy o żadnem, choćby małem niepowodzeniu. Przewagę mają zawsze, wygrywają wszędzie, i jedno tylko dziwi, że nie kończą wojny.
To jedno tylko zostawia nadzieję, że te wszystkie zwycięstwa z gazet — —
A ta nadzieja czasem tak bardzo potrzebna, bo wszystkim duszno, ciężko, powietrza już braknie, swobodnego oddechu.
I cóż nam dotąd dał ten sprzymierzeniec za tyle krwi przelanej, łez i nędzy? Gdzie obietnice, które na początku wojny sypali dygnitarze tak wspaniale? Gdzie ta wolność, za którą tyle krwi młodej wylały legjony?
Wolność? Szyderstwo chyba. Wolno nam zbierać składki i chleb rozdawać głodnym. To cała wolność. Stan wojenny, milczeć musimy, bo kary surowe: więzienie, szubienica. Szpiegów pełno.
Czuje jednakże Niemiec, że coś tu dać trzeba, żeby zaufania nie stracić zupełnie. Jeszcze nie można grać w otwarte karty, jeszcze Polak potrzebny i jego legjony, więc chciałby ofiarować jakąś fraszkę, któraby zabawiła, była mydlaną bańką.
Doskonała sposobność: 3-ci maj pod Niemcem. Niechże widzą Polacy, że są wolni, niechże sobie urządzą obchód uroczysty.
Rzeczywiście wielka radość i wzruszenie: po tylu aresztowaniach i zakazach, pierwszy raz wolno uczcić tę pamiątkę. Pierwszy raz.
Arcybiskup celebruje nabożeństwo, potem pochód przez miasto. Na cele oświatowe i społeczne wielka kwesta.
Idą więc tłumy z pieśnią przez Warszawę, idą zamiast wojska drużyny skautowe, potem chluba narodu, owoc pracy polskiej: przeszło trzydzieści tysięcy polskiej młodzieży szkolnej! To przyszłość.