Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 19 - Resurecturis.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

domiony. Gnębił Niemiec, lecz nie miał jednej strasznej broni: nie siał ciemnoty, zabójczej trucizny.
Płyną wiec dary, lecz wszystko za mało wobec ogromnych potrzeb. Wojska, wojska nam trzeba, a wojsko tak dużo kosztuje. Ale wojsko niezbędne, bo Niemiec podstępnie rozpala dokoła pożary.
Przedewszystkiem Wschodnia Galicja, o którą tak gorliwie kusiło się trzech sprzymierzeńców. Jeszcze się łączą, by ją wydrzeć Polsce. Na czele staje książę Habsburg, lecz przybrał ruskie imię i kozacki mundur. Tworzy oddziały z niemiecką komendą, układa plan zdradziecki, i budząc się pierwszego listopada, mieszkańcy Lwowa słyszą ze zdumieniem, że Rusini opanowali część miasta i posuwają się dalej.
Rusini? —
Nie czas dochodzić teraz, kto ten nieprzyjaciel, przedewszystkiem bronić się trzeba. Ale kto bronić będzie? Wojska niema.
Wszystko jedno, nie damy miasta! —
I spieszą na plac boju: młodzież, rzemieślnicy, byli wojskowi, nieliczna załoga, kobiety, dziewczęta i dzieci. Dziesięcioletni chłopcy walczą jak starzy żołnierze, znoszą zimno i niewygody, giną bez trwogi, a dzieci-koledzy zastępują ich miejsce.
Bohaterska obrona. Podziwia ją kraj cały, na pomoc spieszą ochotnicy, lecz wojska nie przybywa, bo go niema.
Jednak nie dali miasta. Broń zabrali Rusinom, bo nie mieli własnej, nieopisanem męstwem i pogardą śmierci wyparli ich z ważniejszych punktów i trzymali się trzy tygodnie, póki nie przyszły z Krakowa posiłki.
Nie skończyło się na tem, bo wróg pozbawił miasto światła i wody, niszcząc elektrownię i wodociągi podmiejskie. Żywności nie dopuszcza.
Zima, mróz, brak opału, ciemność, długie noce, brak wody, głód.
Lwowianie znoszą wszystko mężnie i pogodnie. — Nie damy miasta! — to ich jedyna odpowiedź. Goto-