Strona:Nowy Nick Carter -11- Bezbarwne żyjątka.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

dotychczas nie wracałam sama do domu — nie czułam, że to tak daleko...
— Gdy się ma siedemnaście lat i taką zgrabną figurkę — żartobliwie rzucił Nick Carter — nietrudno znaleźć amatora do codziennych odprowadzań...
Twarz dziewczyny oblał ciemny rumieniec:
— Tak... Karolek przychodził po mnie codzień... ale od poniedziałku zginął, jak kamień w wodę...
— No, miła panieneczko, w Paryżu chłopcy nie giną bez śladu... Któż to taki ten Karolek?
— To mój sąsiad — i najlepszy przyjaciel — dziewczynie łzy kręciły się w oczach — dobry był dla mnie i wierny — niepodobna, żeby ot, tak z fantazji przestał po mnie przychodzić — i co najgorsza, już czwartą noc nie przychodzi do domu...
— Co też pani mówi? — zainteresował się inspektor — czy dała pani znać na policję?
— Ach, cóż to pomoże?
Inspektor napuszył się obrażony. Głos zabrał Nick Carter:
— Proszę nam powiedzieć, co to za człowiek ten Karolek — czem się zajmował — może do-

12