Strona:Nowy Nick Carter -11- Bezbarwne żyjątka.pdf/34

Ta strona została uwierzytelniona.

nice i schowki... widzę, że się pan do nich zapalił... Dobrze, pokażę panu!
— Mam cię, ptaszku, w ręku — pomyślał detektyw i podniósł się, udając, iż chwieje się na nogach po wielkiej ilości wypitego wina.
Giugnal zamknął starannie drzwi za sobą. Z piwnicy wionęło zgniłym chłodem. Zeszli czternaście schodków wdół. Przy świetle lampki elektrycznej detektyw spostrzegł, że znajdują się w głębokiej piwnicy. Po drodze potknął się o jakiś wpoprzek leżący bal. Ciężko dysząc, przysiadł na nim na chwilę. Po sekundzie złożył ręce jak dziecko przed snem i głośno zachrapał. Giugnal zdawał się na to tylko czekać. Poruszając się bez szelestu, na palcach zbliżył się do napozór smacznie śpiącego gościa i sięgnął mu do kieszeni marynarki.
Nick Carter błyskawicznie wytrzeźwiał: zręcznym ruchem jednej dłoni, jak kleszczami ścisnął opryszka i nałożył mu niespodziewanie ręczne kajdanki, drugą ręką sięgnął do kieszeni i wydobywszy gwizdek policyjny, dał trzykrotny sygnał.
Giugnal zawył jak zraniony zwierz. Na schodach dał się słyszeć gwar i tumult i nad

32