z których ongi wyciosali
i ciosają jeszcze dalej
szubienice albo krzyże...
MARCHOŁT. Na co złota, na co srebra?
Jeśli tylko moje żebra
nagą kością mi nie świecą —
czyż świecidła mnie oblecą?
K’temu dusza ma nie płonie,
nie rozpali się tem lice!...
A twe, panie, szubienice...
KTOŚ. Trza się, królu, ubezpieczyć,
bo gdy tylko człek przewącha,
że chciałbyś go odczłowieczyć...
A te skronie?..
O, ja prawdzie nie ubliżę,
jeśli powiem, że mizernie
wyglądają w tej koronie,
która raczej przypomina
głóg i ciernie...
MARCHOŁT. To, czy owo,
toć to przecie jednakowo
ciśnie zawsze,
a czy mniej lub więcej krwawsze...
KTOŚ. A to berło, wszak to trzcina,
którą ongi...
MARCHOŁT. Albo kij!
Bij mnie waćpan, dalej, bij!
KTOŚ. A ten płaszcz twój — o, mocarzu...
MARCHOŁT. Mów: nędzarzu,
jeślić to przyjemność sprawia
nie mam w sobie pychy pawia...
KTOŚ. Ktoś tam kiedyś wlókł się w górę
w taką samą skry t purpurę...
ja nie kuszę, jeno radzę —
nie! ja mówię: chcę rzetelną
Strona:Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1920 nr 1.djvu/27
Ta strona została skorygowana.