Strona:O Żydach i kwestyi żydowskiej.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

ich posiadaczami? Finansiści, bankierzy, fabrykanci i kupcy na wielką skalę, do pewnego stopnia kupiectwo średnie — lecz na żaden sposób nie ten tłum rzemieślników, wyrobników, szynkarzy, pachciarzy, przekupniów i faktorów, nie ten tłum brudny, cuchnący, wychudły, wygłodzony, stłoczony, który jest takim, bo innym być nie może, bo zarobki jego, zdobywane godziwemi i niegodziwemi sposobami, są zawsze zarobkami nędzarzy. Niekiedy tu i owdzie, z tłumu tego, ta i owa jednostka wybije się na wyżyny, na wysoki szczebel dostatku, ale reguła pozostaje regułą, pomimo wyjątków. Reguła ta przedstawia nędzę i poniżenie, pośród których jedyną złotą nicią pociechy, nadziei, wzniesienia ducha nad czarny kęs chleba, ciężką pracą albo szachrajstwem zdobyty, jest — religija. Jaka religija? Taka, jaką ukodyfikowali i milionem komentarzy zaopatrzyli Akiby i Gamaliele, w piérwszych pięciu wiekach ery chrześcijańskiéj żyjący; taka, jaka w XVIII wieku po Chrystusie zjawiła się w Hiszpanii wraz z księgą kabały; taka, jaką w końcu z. wieku wytworzył Izrael Baalschem, współdziki twórca sekty chasydów; taka, jaką zrozumiéć i wykładać mogą współdzicy mełamedzi w chederach i sfanatyzowani rabini w bet-ha-midraszach. Religija ta nie jest w prawdzie tem, za co ją mają chrześcijanie, powtarzający na oślep średniowieczne baśnie, nie jest ona zbiorem przekleństw, ani kodeksem nienawiści, ani szeregiem przepisów uczących niemoralności. Owszem, jak w każdéj pod słońcem religii, pełno w niéj wzniosłych wyobrażeń, rozrzewniających legend, rozkazów chodzenia po drogach cnoty. Lecz téż jak w każdem dziele ludzkiem, które odbyło próbę długich wieków, które przerabiały dłonie wielu pokoleń, które nadewszystko stanęło twarzą w twarz z nowożytną naukę, pełno w niéj sprzeciwieństw i bezsen-