Strona:O sześciu łabędziach.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

Sześciu synów już mu dała, wkońcu córkę śliczną miała i choć matką tylu dzieci, młodość, piękność na niej świeci...
Król ją kochał coraz więcej, coraz silniej i goręcej i chociażby gwiazdki chciała, to natychmiastby ją miała...
Lecz królowa dobrą była, nigdy o nic nie prosiła; mąż i dzieci — szczęście całe, a to inne takie małe!.. Za nic dla niej i klejnoty — skarbem całym — to pieszczoty!..
Raz ją główka zabolała, wnet pobladła, zapłakała; — Mężu drogi — smutnie rzecze, wnet mi życie już uciecze... czuję dobrze śmierć przy sobie, ach! zostawię was w żałobie!..
— Zadrżał król, te słysząc dziwy i upada jak nieżywy, przy Ślicznotce swej kochanej, tak anielskiej, uwielbianej...
— Ciemno już mi słońce świeci! — ach! żegnajcie mi już dzieci! ach! kochajcie się