Wesołym śpiewem ucieszyć idę
Kochaną Amaryllidę.
Niechaj się pasą kozy nad wzgórzem,
Tytyros[1] będzie ich stróżem!
Och! mój Tytyrze! serduszko moje,
Paś kozy, żeń je nad zdroje!
Kozła unikaj wżdy Libijczyka
Masłowatego, bo tryka.
Amaryllido wdzięczna! przecz z groty
Wołając na mnie: „mój złoty!“
Już nie wyglądasz teraz ukradkiem?
Zali-m ci obmierzł przypadkiem?
Zali, gdy zblizka patrzysz, perkaty
Nos mój? czy-m nazbyt brodaty?
Dziewucho, widzę, że cię ucieszę,
Gdy się z rozpaczy powieszę.
Dziesięć przynoszę jabłek ci oto!
Zerwałem one z ochotą
Tam, gdzie kazałaś, posłuszny słowu
Inne dam jutro ci znowu.
Patrz-że na boleść serce trawiącą!
Obym był pszczołą brzęczącą!
Przez bluszcz i gęste paproci sploty
Do twojej wleciałbym groty.
Wiem już, czem Eros, bóg srogi. Lwica
Jego karmiła; rodzica
Chowała zasię, gdzie knieja dzika.
Och! żre mię i wskroś przenika!
Dziewko, wabnego śmieszkiem spojrzenia
Daj, czarnobrewko z kamienia
Gęby w uścisku! Całować usta —
Zabawka słodka, acz pusta.
Chcesz-li — drę zaraz wianek na szmaty
Z bluszczu, wonnemi róż kwiaty
I potocznika, ot, przetykany
Dla Amarylli kochanéj.
- ↑ Tytyros (=kudłaty) tu znaczy kozła przewodnika trzody.