Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/459

Ta strona została skorygowana.
—   445   —

Miotłami bije; próżno! nie umrę, bo są tacy,
Co naszym krzywdzicielom przynależytej nie poskąpią płacy.

„Dlatego z tą odzieżą co tchu pójdę do fali,
Niech tamci się dowiedzą“ — rzecze dziewoja daléj —
„Że mogę ja przy każdej królowej stanąć godnie.
Do wody precz je rzucę, niech sobie płyną raźno i swobodnie!“

Daremnie Hildburg błaga, Gudruna już przy wodzie
Z płótnami złej Gerlindy — tę złość straszliwa bodzie.
Już z rąk je wypuściła, już spadły na odmęty —
Pływały małą chwilę: nie wiem, czy skarb ten został wyciągnięty.

Dzień biały się rozwiewa, nadchodzi noc w swej mroczy;
Z ciężarem na ramionach, Hildburg do zamku kroczy:
Kosztownych siedem sukien gniotącą dla niej męką;
Króla Ortwina siostra podąża przy niej dumnie, z wolną ręką.
               
Było już wielce późno, gdy przyszły przede wrota
Ludwikowego grodu. U bramy już niecnota,
Gerlinda, dawno stała, czekając swej czeladzi:
Szlachetne widząc praczki, tak się odrazu ta złośnica wadzi:

„A któż to wam pozwolił“ — tak wręcz ich przywitała;
„Zapłacą mi dziś gorzko za wszystko wasze ciała;
Bo któż tak po wybrzeżach wieczorem późnym chodzi?
Cierpieć was na pokojach już mi się dłużej, zaprawdę, nie god.

„Dlaczego to czynicie, powiedzcie mi tej chwili,
Że królów odrzucacie, a za to jest wam miléj
Hołubić się wieczorem z podłymi parobkami:
Gdy tą pójdziecie drogą, czci nie zyskacie, świat pogardzi wami“.

Odpowie szczytna dziewka: „Kłamstwo się u was święci!
Od Boga opuszczona, nie miałam nigdy chęci,
Bym nawet z najwyższymi radziła w jakiej porze,
Chyba, że są mi krewni, jeśli przystojność z tem się godzić może!“

— „A milcz-że, złośna żółci! Kłam mi zadajesz zdradnie?
Dzisiejszej jeszcze nocy ma zemsta na cię spadnie,
Że gniew ten nienawistny na zawsze w sobie stracisz!
Nim ja ci to daruję, wprzód mi to plecy swojemi zapłacisz!“

„Zaradzę ci ja temu“ — tak usta jej wyrzekły —
„By jeszcze kiedykolwiek wasze mnie rózgi siekły!
Niżeli wasze plemię zacniejszym ród mój zwie się,
A kara taka na mnie niejedną przykrość wam samym przyniesie“.

Wilczyca powie stara: „a gdzie są moje płótna?
Że ręce, co prać miały, bezczynność ta wierutna
Tak ci opuszczać każe? Hej! jeśli ja pożyję,
Nauczę ja cię jeszcze, jak ci to w służbie trzeba zginać szyję!“