Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/178

Ta strona została przepisana.
—   174   —

Ach! obłąkanej siostrze niechaj brat przebaczy,
Która kocha, łzy leje i kona z rozpaczy.
Tak, jestem chrześcijanką, czekam z utęsknieniem
Obrzędu, który mojem ma stać się zbawieniem.
Nie, nie będę od brata mojego odrodną,
Przodków moich, mnie samej, ojca chcę być godną.
Błagam ciebie, chciej wszystko opowiedzieć szczerze;
Mów, jakie są przepisy w chrześcijańskiej wierze,
Odkryj mi, co za kara nieszczęśliwą czeka,
Któraby, jęcząc w więzach, od krewnych daleka,
Na wsparcie dobroczynne barbarzyńca tkliwa,
Wzruszyła go i w ślubne weszła z nim ogniwa?
Nerestan.  Boże! niech na cios taki męstwem się uzbroję.
Śmierć sama...
Zaira.  Dosyć, uderz, uprzedź hańbę twoję.
Nerestan.  Ach ! co słyszę, niestety!
Zaira.  Wszystko ci wyznałam.
Tak, Orozman mię kocha, zaślubić go miałam.
Nerestan.  Tyś go miała zaślubić? ty jego kochanka?
Ty, z krwi królów, ty, moja siostra, chrześcijanka?
Zaira.  Uderz, kocham go.


Nerestan spodziewa się, że chrzest przytłumi miłość w sercu Zairy, żąda więc od niej przyrzeczenia, że nie wprzód poślubi Orozmana, aż zostanie ochrzczona. Zaledwie jednak Nerestan, otrzymawszy żądaną obietnicę, odszedł po księdza, przybywa Orozman z oznajmieniem, że do ślubu wszystko już przygotowane. Zaira skrępowana obietnicą, wymawia się, nie dając bliższych wyjaśnień. Nieświadomy rzeczy Orozman zaczyna ją podejrzewać o zmianę uczucia na korzyść Nerestana i postanawia ją opuścić, ale jednocześnie utrudnić widzenie się z rywalem. Zaira dostrzega zmianę w zachowaniu się sułtana i rozpacza, że wiara jej przodków wymaga po niej tak wielkiej ofiary (akt IV, scena 1).


Boże! nędzna wołam!
Zgaś miłość w mojem sercu, a wierną być zdołam;
Niech dla ciebie tchnę tylko, prawa chrześcijanka.
Lecz w tejże chwili obraz mojego kochanka
Bez przerwy mi przytomny w tem nieszczęściu srogiem
Powstaje w duszy mojej między mną i Bogiem.
Królowie, me naddziady! i wy, chrześcijanie,
Matko, ojcze, ty, Boże, losów moich panie!
Wy, którzy mię z kochankiem na zawsze dzielicie,
Gdy nie mam żyć dla niego, odbierzcie mi życie!...
Ach! czemuż ten Bóg nie jest Bogiem Orozmana?
Czy jak zemsty ofiarą może się nim brzydzić,
Miałżeby to szlachetne serce nienawidzić?
To serce sprawiedliwe, ludzkie, dobroczynne!
Czyliż chrześcijan wiara da mu cnoty inne?...
Nie wiem, ale nadziei utracić nie mogę,
Że Bóg, którego tyle mienicie łaskawym,
Związek mój z Orozmanem uzna związkiem prawym.