Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/206

Ta strona została przepisana.
—   202   —
XIX. Alfons de Lamartine.

A) Z „Dumań“.

1. Wielki tydzień.

Ostatni odgłos świata w tej ostoi kona.
Wpłynąwszy tu, żeglarzu, szczęście sobie rokuj!
Tu się topi w pokoju dusza utrudzona,
A śmiercią nie jest ten pokój.

Burza tu lub nawałność obcem jest zjawieniem,
Nigdy chmura pogodnych dni nie zasępiła,
Żywe słońce, którego to słońce jest cieniem,
Ze szczytu Niebios je zsyła.

Zbliżcie się, czułe serca, kochać jeszcze zdolne!
Tu na ołtarzu czysta miłość się zażega —
To, co w niej jest boskiego, od zniszczenia wolne,
Reszta zniszczeniu ulega.

Modlitwa, co to święte napełnia mieszkanie,
Ogłasza nam zarannej jutrzenki przybycie,
A unosząc godziny w pobożnym rydwanie,
Wymierza i spaja życie.

Brzmią dzwony, skoro błyśnie słońca promień zloty:
Mieszają szmer zefiru z naszemi modłami,
A powietrze, wzruszane dźwiękliwemi młoty,
Zdaje się wzdychać wraz z nami.

W grocie z sterczących głazów, którą dąb ocienia,
Wzniesiono skromny ołtarz, spełnia się ofiara,
Tam, skłoniony miłością, Twórca przyrodzenia
Zstępuje — widzi go wiara.

Krzyż święty przed mem okiem nowy świat otwiera,
Niechaj rozum umilknie, niech serce przemawia.
Mogęż wątpić o Bogu, co za mnie umiera?
Nie, miłość miłość objawia.

Te czoła pochylone, te wonie, westchnienia,
Ta skrucha bolejąca, ta pobożna trwoga,
Te gwałtowne uczucia, te łzy rozrzewnienia —
Wszystko mi obwieszcza Boga.

Jak nędzarz, co o wsparcie u drzwi możnych woła,
Wy, niebios ulubieńcy! niechaj pieniem mojem
Uwielbiam razem z wami przed bramą kościoła
Boga, co darzy pokojem.