Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/220

Ta strona została przepisana.
—   216   —

Szliśmy obaj przy sobie, taką nocną ciszą,
W której słowa szmer listków — listki szmer słów słyszą.
Rzekłem mu: modlę się. — W jakiej modlisz się świątyni? —
Spytał Herman — gdy jasną masz w twej duszy wiarę,
Jaki kapłan tam świętą modlitwy ofiarę
I przy jakim ołtarzu, gdy się modlisz, czyni?...
— Kościół ?... błękitów sklepienie!
A kapłan — wtem niebios przestrzenie
Srebrnym buchnęły blaskiem, księżyc w pełni krasnej,
Jak wielka hostya, wzniósł się na przestrzeni jasnej,
A w ciszy wszystko drżało — zwierz, drzewa, natura —
Rzekłem, wskazując niebo, co srebrzyła chmura:
Patrz! — błękit kościołem,
Bezbrzeżne jego sklepienie...
A dziś ofiary sam Bóg apostołem...
Czołem
Oto podniesienie!...
(Władysław Tarnowski).

E.) Z „Legendy wieków“ (La legendę des siècles).
Zim-Zizimi.
Padyszach Zim-Zizimi, panujący nad Afryką, z mnogich zwycięstw dumny, drwiący z Koranu, ucztuje w najpyszniejszym gmachu, jaki zbudowali władcy Egiptu. Ucztuje samotny — i nudzi się, bo wyczerpał wszelkie możliwe rozkosze. Tron jego wznosi się na dziesięciu sfinksach, którym znudzony Padyszach, nienawidzący całe ludzkie plemię, rozkazuje zanucić hymn niepożytej sławy. Sfinksy zabierają głos po kolei, lecz zamiast schlebiać dumie władcy, przedstawiają w dziejach jego poprzedników marność wszelkiej ziemskiej potęgi. Rozgoryczony tem Zim-Zizimi, zwraca się jeszcze do czary i do lampy, by mu weselsze powiedziały słowa: lecz i tu spotyka go zawód. Oto końcowa część tej legendy:


„Przechodniu! Chcesz zobaczyć Kleopatry łoże?
Alkowa smutna, światło tam nie wejdzie boże;
Złożona w niej na wieczność nadziemska ta siła
Uroków, co to niegdyś świat cały olśniła...
Ów płomień, co ócz wszystkich ognie zabrał w siebie.
Gdy zmarła, świat na bóstwa osłupiał pogrzebie.
Zęby — perły, ust woni — ambra pozazdrości;
Króle u drzwi tej pani konali z miłości;
Efrakteusz dał Atlas; czuły na jej groty,
Sapor Ozymandyasa pierścień porwał złoty.
Mamylos — dla tej pani, pyszne mury Suzy,
Tentyros i Palmirę starł, zgruchotał w gruzy.
Antoniusz, kiedy losy wybierać mu każą —
Pomiędzy nią a światem, kląkł przed cudną twarzą.
Gasła przed jej nadziemskiem Junona obliczem;
Okowy złote miała w spojrzeniu zwodnićzem...
O! serce ludzkie! Jeśliś drgnęło szczęścia chwilką;
To chyba od jej spojrzeń, w ramionach jej tylko...