Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/244

Ta strona została przepisana.
—   240   —

Ja spojrzałem na Łucyę... twarz miała tak bladą...
Fale włosów złocistą spadały kaskadą...
O nigdy chyba para nadobniejszych oczu
Nie odbiła się w czystszem lazurów przezroczu
I nigdy nie tonęła w błękitów głębinie...
O, ją tylko na ziemi kochałem jedynie,
Lecz kochałem, jak siostrę, bo skromność dziewicza
Tchnęła z cudnego mojej kochanki oblicza;
Długom w nie się wpatrywał... snuła marzeń roje...
W dłoniach moich złożyła białe rączki swoje...
Z poruszeniem jej każdem czułem w głębi duszy,
Jak kojącym balsamem w życiowej katuszy
Spokojności i szczęścia bliźnięce znamiona
Młodość twarzy z młodością duszy połączona.
Wtem się księżyc ukazał na pogodnem niebie...
Padła na nas znienacka siatka srebrno-biała...
Wtedy ona ujrzała w moich oczach siebie...
Uśmiech błysnął anielski... po chwili śpiewała...
. . . . O harmonio, harmonio, ty córo cierpienia...
Tobą geniusz wyrazy miłości zamienia...
Zawitałaś ty do nas z Italii uroczéj...
Do Italii tyś z nieba lazurów zesłana...
W tobie może myśl gościć czysta, nieskalana,
Niby dziewczę trwożliwe, co ją i cień mroczy;
Kto wie, co dziecię słyszeć i wyśpiewać może
W boskich twoich westchnieniach, co płyną w przestworze,
Smętnych, jak jego serce, tęsknych, jak głos jego...
Widać tylko spojrzenie... łzy, co z oczu biegą —
Reszta jest tajemnicą nieznaną dla tłumu,
Jak szmer fali, mrok nocy pośród lasów szumu.
Byliśmy z Łucyą sami, smętni, zadumani...
Tęskne moje spojrzenie znów spoczęło na niéj
Smętne śpiewu jej echo między nami drżało...
Oparła na mnie główkę swoją ociężałą...
Czyż żale Desdemony w sercu twojem drżały,
Biedne dziecię! płakałaś... w milczeniu, bez skargi
Pozwoliłaś do ust swych przycisnąć me wargi —
Twe cierpienia mój pierwszy całus odebrały.
Taką ciebie tuliłem drżącą, osłabioną...
............
Taką wkrótce toż ciebie do grobu złożono,
Taką, kwiatku niewinny, w dni twoich rozkwicie
Miała skruszyć cię siła nieznana, złowroga —
Śmierć twa była uśmiechem tak słodkim, jak życie,
I znów do swej kolebki wróciłaś... do Boga.

O! słodka tajemnico siedliska anioła...
Pieśni, śmiechy, miłości śnie złoty, skrzydlaty...