Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/270

Ta strona została przepisana.
—   266   —
2. Ojciec.

Codzień po szynkach wyprawiał hulankę,
Wracał pijany i bił swą kochankę!
Losów ich stuła nie związała księdza:
Skuły je razem — rozpusta i nędza.
I strach pomyśleć: dzieliła z nim łoże
Tylko z obawy, by nie spać na dworze!
Wściekła, rozżarta tak jak kundys dziada,
Tak ona gacha, bywało, opada,
Gdy wracał do dom... Wtedy bezlitośnie
Katował człek ów tę dziewkę i sprośnie
Kipiała izba ich bójką i swarem —
I byli nocnym sąsiadów zegarem.
A potem zgiełk ten w straszną tonął ciszę:
Rzekłbyś, że słychać, jak tam zbrodnia dysze.
Aż dnia pewnego, w onem gnieździe zgrozy,
Hańby i nędzy, gdy grudniowe mrozy
Srożej ścisnęły ich doli kajdany,
Zrodził się syn im — gość niepożądany!
Skroń pocałunkiem cierpkim powitana,
Ach, a tak jasna i niepokalana!...
Mężczyzna wrócił znów do domu spity;
Lecz zatrzymawszy się w progu jak wryty,
Szklanem się okiem zapatrzył w tę, która
Kolebkę dziecka huśtała ponura,
Jakieś żałosne śpiewając piosenki: —
I na tę matkę już nie podniósł ręki.
Wtedy ta jędza, widząc, że on stoi
U drzwi pokorny, jak ten, co się boi
I chce coś począć a niby się waha;
Wzrok pełen jadu zwróciwszy na gacha;
I z ust zsiniałych gniewne mieląc słowa:
— „No — wrzaśnie — tatku! bijże, jam gotowa!
I czego czekasz? Czy ciebie kto trzyma?
Czy chleb już staniał! Czy mniej sroga zima?
Czyżem mniej głodna, zziębnięta i chora?
A ty mniej spity dziś może niż wczora?“
Pijak nieczuły tak jak drewna kawał,
Obelg tych nawet słyszeć się nie zdawał,
I wzrok wlepiwszy w kolebkę dziecięcia,
Wzrok czuły, głupią czułością bydlęcia;
A potem zwolna zwróciwszy się do niéj,
Trwożliwy prawie, jak ten, co się broni,
Kiedy mu ciężkie zarzucają winy:
— „Cyt! — szepnie — nie chcę obudzić dzieciny!“
(Włodzimierz Zagórski).