Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/349

Ta strona została przepisana.
—   345   —

Była pieczara, kędy bolesny blask światła
Na łzy ich nie upadał; kędy własne jęki
Czuli, lecz nie słyszeli przy mruku chrapliwych
Potoków, przy ponurym gwarze wodospadu,
Co się grzmiąco wśród mroku staczał do otchłani.
Głazy na głazach, skały sterczały na skalach,
Jakby właśnie w tej chwili ze snu obudzone,
I stykając się, czoło w czoło, potężnemi
Szczytami, fantastycznie, olbrzymio tworzyły
Nad tem gniazdem boleści ochronne sklepienie.
Zamiast tronów zasiedli na bryłach krzemienia,
Na skale i na twardym kamieniu łupkowym,
Przegryzionym od miedzi...
A wszystkie ich członki
Wyglądały, jak żyły metalu, skurczone;
Bez poruszenia, tylko olbrzymie ich serca
Konwulsyjnem prężyły się drganiem, gorącem,
Krwawem tętnem...


Odbywa się narada, a stary Saturn kończy mowę swoją:


Oto tu jesteście,
Zwalczeni, wyszydzeni, pobici Tytani!
Kiedy mówię: powstańcie! — wy jęczycie. Kiedy
Mówię: ukorzcie się! — jęczycie. Jakto?
O, niebo, nigdy niewidziany ojcze! Cóż ja
Zdołam? Wy wszyscy, bracia bogowie, rzekniecie:
„Jakże możemy walczyć, jak gniew nasz nasycać?“


Wtedy podnosi się najprzód Ocean, myślący bóg morza, potrząsa swojemi suchemi teraz kędziorami i zaczyna dziecięcem szczebiotaniem, którem język jego naśladuje szemranie chłostanego falami piasku, i radzi towarzyszom, miotanym namiętnością, szukać pociechy w tej myśli, że upadają z prawa natury, nie skutkiem potęgi Jowisza.


O, wielki Saturnie!
Wprawdzie wszechświat atomów ty na wskroś przejrzałeś,
Ale przeto, że jesteś ty królem i ślepym
Z samego wszechzwierzchnictwa; więc przed twojem okiem
W kraje nocy wiodąca droga jest ukrytą,
Którą po wiekuistej Prawdzie ja kroczyłem.
A jak najpierwszą z potęg nie byłeś, tak również
Nie jesteś ty ostatnią z nich i być nie możesz.
Ty nie jesteś początkiem i końcem nie jesteś.
Z chaosu i ciemności łona wytrysnęło
Światło, walki wewnętrznej ten owoc najpierwszy,
Owoc mrocznego wrzenia, co do wielkich celów
Dojrzewało. Nadeszła chwila dojrzałości,
Z nią światło, które znowu, płodząc, na własnego
Wpłynęło stworzyciela i wraz powołało
Do życia całą olbrzymią materyę.