Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/40

Ta strona została przepisana.
—   36   —

Oddziela krukom, i karcze i drzewa
Skórę z niej szarpią i zazdrosne trzewa.
(Andrzej Morsztyn).


Psyche, błąkając się długo, zmęczona i zrozpaczona udaje się do świątyni Wenery i zanosi błagania o litość nad sobą. Bogini oddaje Psychę na męczarnie Smutkowi i Trosce i sama się znęca nad nią; następnie każe jej rozebrać kupę różnorodnego ziarna; za tajemnem zapewne wdaniem się Amora pracy tej dokonywają mrówki. Potem każe jej przynieść wełny z dzikich złotorunych owiec, oraz zeczerpnąć wody stygijskiej; przy pomocy trzciny i orła spełnia Psyche te roboty. Wreszcie posyła Wenus nieszczęśliwą do podziemia, by wyprosiła u Prozerpiny puszkę piększydła. Psyche zrozpaczona idzie do piekła, będąc pewna zguby, gdy wtem wieża przy drodze odzywa się do niej ludzkim głosem i doradza, jak zadanie spełnić. Psyche odbywa podróż pomyślnie, ale niewieścią ciekawością zdjęta otwiera puszkę i natychmiast pada snem zmożona. Skończyły się próby, Amor wyprosił u matki swej przebaczenie dla Psychy, którą wprowadził między bogi.

II. SONETY.
1.

Karmię frasunkiem miłość i myśleniem,
Myśl zaś pamięcią i pożądliwością,
Żądzę nadzieją karmię i gładkością,
Nadzieję bajką i próżnem błądzeniem.
Napawam serce pychą, omamieniem,
Pychę zmysłowem weselem z śmiałością,
Śmiałość szaleństwem pasę z wyniosłością,
Szaleństwo gniewem i złem zajątrzeniem.
Karmię frasunek płaczem i wzdychaniem,
Wzdychanie ogniem, ogień wiatrem prawie,
Wiatr zasię cieniem, a cień oszukaniem!
Kto kiedy słyszał o takowej sprawie,
Że i z tem o głód cudzy się staraniem
Sam przy tej wszystkiej głód ponoszę strawie.


2.

Leżysz zabity i ja też zabity,
Ty strzałą śmierci, ja strzałą miłości:
Ty krwie, ja w sobie nie mam rumianości,
Ty jawne świece, ja mam płomień skryty;
Tyś na twarz suknom żałobnem nakryty,
Jam zawarł zmysły w okropnej ciemności;
Ty masz związane ręce, ja wolności
Zbywszy, mam rozum łańcuchem powity.
Ty jednak milczysz, a mój język kwili,
Ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze;
Ty jak lód, a jam w piekielnej śrzeżodze:
Ty się rozsypiesz prochem w małej chwili;
Ja się nie mogę, stawszy się żywiołem
Wiecznym mych ogniów, rozsypać popiołem.