Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/439

Ta strona została przepisana.
—   435   —

„Posłuchaj, córko! Gdyby on,
Ten Wilhelm, tak ci luby,
Którego opłakujesz zgon,
Wszedł na Węgrzech w inne śluby;
Mniej ludziom, więcej Bogu wierz
I duszy twej jak oka strzeż;
Przy zgonie, tych, co warci,
Bóg za niewiarę skarci“.

— „O, matko ! matko! po mnie już!
Straciłam go, straciłam,
Ach, lepiej mnie do grobu złóż.
O, czemuż się rodziłam!
Na wieki zgasł dni moich blask,
Nicości chcę, nie bóstwa łask.
Bóg o mnie zapomina,
O, biednaż ja dziewczyna!“

„O Boże, nie wchodź z grzeszną w sąd
Twych dzieci nie karz w gniewie,
Na rozpacz jej, miej, ojcze, wzgląd;
Co mówi, sama nie wie.
Zapomnij, córko, ziemskich strat.
Nie tu się dla nas kończy świat;
Zbawienia święty wieniec
Da boski oblubieniec“.

— „Ach, nie mów o zbawieniu tem,
Zbawienie me uciekło;
Zbawienie miałam tylko w nim
A bez Wilhelma — piekło!
Na wieki zgasł dni moich blask,
Nicości chcę, nie bóstwa łask;
Kochanku! ja bez ciebie
Zbawienia nie chcę w niebie!“

Tak zawrzał w niej rozpaczy szał
Po mózgu i po żyłach
I proch, wbrew Opatrzności, śmiał
Zaufać w własnych silach;
Rozwodzi wciąż przekleństwa swe,
I w pierś się tłukąc, włosy drze,
Aż kres słonecznej jazdy
Wskazały świetne gwiazdy.

Na dworze słychać: tent, tent, tent,
Jakby kopyta koni,
I jeździec z konia zsiada wpęd
I ostrogami dzwoni.
Stanąwszy przed drzwiami, gdzie sień,
Pociągnął dzwonek: dzeń, dzeń, dzeń
I przez zamkniętą bramę
Rzekł słowa ot te same:

„Hej, hej, kochanko! otwórz drzwi!
To ja, to twój cię wola;
Śpisz-że, czy czuwasz, wierna mi,
Czy płaczesz, czyś wesoła?“
— „Wilhelmie, tyżeś w późną noc!
Czuwałam długo i lez moc
Wylałam ja po tobie...
I skądżeś o tej dobie?“

„Z daleka, z Czech przybywam dziś.
Jeździmy nocną dobą;
Póżnom się wybrał; z łóżka złóż,
Bo muszę wziąć cię z sobą“.
— „Wilhelmie! wprzód uściśnij mię,
Bo zimny wiatr po cierniach dmie;
Tyś zziąbł, niech twa kochanka
Rozgrzeje cię do ranka“.

—„Niech sobie wiatr po cierniach dmie,
Ty, dziewczę, porzuć trwogę;
Mój rumak rży, czekają mnie,
Zabawić tu nie mogę.
Czemprędzej więc gotową bądź
I na karego za mną siądź;
Sto mil mam jechać jeszcze,
Nim w domu cię popieszczę“.

— „Co? dziś ujechać chcesz sto mil?
Ach! stój, jeślim ci miła.
Wszak już minęło kilka chwil,
Jak jedenasta biła“.
„Patrz, patrz! jak świetnie księżyc wszedł,
My i umarli lecim wnet;
Zawierz mej obietnicy,
Dziś staniem u łożnicy.

— „Twa chatka i łóżeczko twe
Sąż dobre i wygodne?“
„Sześć desek i deseczki dwie,
Spokojne, szczupłe, chłodne.
Dość nam. Gotowa prędko bądź
I na karego za mną siądź,
Bo już nas przy łożnicy
Czekają weselnicy“.