Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/477

Ta strona została przepisana.
—   473   —
Z licznych przekładów dzieł Schillera wymieniamy tylko zbiorowe wydania. Dramata przełożył Michał Budzyński (Lipsk, 1843/4, cztery tomy); »Ballady i pieśni« J. N. Kamiński (Lwów, 1820); »Ballady i poezye« A. Gorczyński (Bochnia, 1844), »Pienia liryczne« A. Bielowski (Lwów, 1841, nowe wyd. 1866); »Wybór poezyj lirycznych« A. Krajewski, Warszawa, 1888; »Dzieła poetyckie«, zbiór tłómaczeń różnych pod redakcyą A. Zippera (2 tomy ilustrowane, Lwów, 1881).




XX. Franciszek Grillparzer.
1. Safo.
Treścią tego V-aktowego dramatu jest miłość poetki Safony, uwieńczonej na igrzyskach olimpijskich, do Faona, który chwilowo uległ czarowi, jaki jej piękność i sława roztaczały wkoło siebie; później atoli przeniósł nad blask ten tkliwsze uczucie niewolnicy Melity, ukochanej przez Safonę. Poetka zrazu zapłonęła gniewem, lecz potem wzniosła się ponad pospolitość natury ludzkiej i, życząc szczęścia młodej parze, sama rzuciła się w morze.


Faon.  Czyliż uczuciom moim starczyć może mowa!
Z nizkiego ojców stanu, stojący u celu,
Do którego możniejszych dążyło tak wielu
Ginę w tym zbytku szczęścia. — Widzę, jak zdaleka
Las, brzegi, nizkie chaty i grono ucieka,
A gdy to wszystko stoi, nie pomnę zdumiały,
Że mnie tylko jednego niosą szczęścia wały.
Safo.  Słodko pochlebiasz, ale pochlebiasz, Faonie!
Faon.  Tyżeś to jest istotnie, tejże ściskam dłonie?
Którą od wysp Pelopsa aż tam, gdzie daleki
Trak się łączy górami z swobodnemi Greki,
Wszędzie kędy odległe od ludów i krajów,
Kronion[1]) wywiódł wyspy nad morze Danajów,
Tam, gdzie brzegi azyjskie jasny Feb ogrzewa,
Gdzie boską mową grecki lud po grecku śpiewa:
Którą wszystko pod słońcem wielbić się jednoczy;
Jeżeli ty to jesteś? Jakże twoje oczy
Zniżyłaś na młodziana, który bez znaczenia,
Bez sławy własnych czynów, bez przodków imienia,
Nie ma innej zalety, jak tej lutni struna,
Którą wielbią, że twoją ręką jest dotkniona?
Safo.  Źle strojna, kiedy własnej pani brzęczy chwałą.
Faon.  Ach! w owych jeszcze czasach, gdy ręce nieśmiałe
Głos trwożliwy z niepewnej wywabiały struny,
Twój obraz stał przedemną, kiedy otoczony
Gronem rodzinnem żyłem na ojców siedlisku,
Gdy Teana, ma siostra, przy ognia połysku
Czarne zwitki przyniosła, by czytać twe pienie,
Jakże groźnych młodzianów ujęło milczenie,
Jak się wtedy od robót dziewice skupiły,
Aby żadnego ziarnka złota nie straciły

  1. Zeus, Jowisz.