Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/509

Ta strona została przepisana.
—   505   —

W ciemności teraz oko pola nie dostrzega
Zimowej, smutnej nocy surowa bogini
Sprawia, że ból miłości bardziej ci dolega
I że serce cierpiące nieszczęśliwszem czyni.
O, straszliwa ty nocy! Gwiazdy to mamidła!
A wzrok mój tylko z gniewem wielkim ku nim bieży.
Czemuż ty, nocy, wieszasz fałszywe świecidła
Przy ponurej tej swojej żałobnej odzieży?
Ja ich nie pragnę wcale, tych gwiazd, co wysoko
Puste i czcze i zimne błyszczą na twem niebie,
Bo życia mego gwiazda — to Melindy oko,
Jesteś błogosławiony, gdy spojrzy na ciebie!
Tak! szczęsny, komu gwiazdy miłosnych promieni
Ani chmura nie zaćmi, ani mgła nie skryje,
Komu blask jej męczarnie w rozkosze zamieni
I komu w bólach nocy jeszcze luną bije.
O, serce gorejące! Czemuś ty lękliwe,
Kiedy noc swoim kirem tę ziemię powleka?
Dlaczegóż ty się żalisz później, nieszczęśliwe,
Że dzień jest taki krótki, tak szybko ucieka?
A jednak to był słodki dzień, gdy w swojej dłoni
Dłoń jej lubą trzymałeś i gdyś tulił drogą,
Gdy tak słodkich całusów ona ci nie broni,
Że aż sam nie wiedziałeś, iż tak palić mogą.
Blask, co jej oczy siały, był ci życia treścią,
Widzisz w nich los swój cały, w nich szukasz zbawienia.
Wtedy tyś ją nakłonił zmiękczoną boleścią
Do współczucia wielkiego dla twego cierpienia.
Więc raczej teraz hamuj nad rozłąką żale,
Nad tą długą rozłąką, co trwa aż do zorzy,
Długie nocy godziny przebolej wytrwale,
A nowe światło wkrótce radość ci otworzy.
Zmiłowanie ci niesie ten dzień, który świta
I który twe cierpienia z serca ci wypłoszy,
Poranek cię znów w lubej objęciach powita
I męczarnię twą zmieni na morze rozkoszy.
(Wł. Trąmpczyński).


III. Mikołaj Beets.
Gdy dzieci podrosną.

Gdy dzieci już podrosną o! drogi przyjacielu,
Ty będziesz miał spoczynek po troskach życia wielu.
I chociaż włos zbieleje, twarz zmarszczką się pokryje,
To i cóż w tem jest złego, gdy młode serce bije!