Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/575

Ta strona została przepisana.
—   571   —

Była dla niego początkiem żywota,
Co jest goryczą jedną. — Krople rosy
Błyszczą po trawie, pachnie bez, ptak śpiewa.
Mnich wzrok zatapia w słoneczną toń złota,
Śpiew uchem chwyta; dzisiaj nie dolewa
Oleju w lampę, co płonęła stale.
Nazajutrz bracia, jako w rytuale
Kazano, przyszli i ujrzą zdumieni
Zagasłą lampę. Amara nie było.
Tam na cmentarzu, pod matki mogiłą
Leżał bez życia z twarzą ku zieleni
Zwróconą — wonny kwiat nań sypią drzewa,
Czeremchy pachną i ptak słodko śpiewa.
(Br. Grabowski).


4. Gobelin markizy.

Kto wreszcie, mimo objazdów tysiąca,
Przebył wiodące do Cyter Sahary,
Nim w próg łożnicy wstąpił (pragnień końca),
Musiał odgarnąć ten gobelin stary;
Za nim dopiero, krasą jaśniejąca,
Mogłaś, markizo, koić jego żary!
Czyż dziw, że słodkiem twem „tak“ upojony,
Nie widział treści tkanej śród zasłony:

Scena — chram Wenus w gruzach o jutrzence.
Przed ogniem stoi skrzydlaty chłop czy na,
Z kosza na plecach, zdobnego w róż wieńce,
Kędy serc ludzkich mrowi się drużyna
(Jedno drży z trwogi, drugie szlocha w męce,
To milczy, inne w rozpaczy przeklina),
Serce za sercem bierze, kawał licha,
I bez litości na rożen je wpycha!

Lecz zanim rożnem wkoło raz otoczy,
Już sercom skrzydła urosły, gwar, zwada,
I nim chłopczyna za niemi poskoczy,
Frrr... lecą w lazur wolne ptaków stada!
Czemu, markizo, kiedy zwrócisz oczy
Na ten gobelin, łza z nich gorzka spada?
Ach, wiem, smutno ci, że serdecznych skrzydeł
Nie chwycić w pyłki pudru i bielideł.

A przecież serc ci dość ten chłopiec mały
Nachwytał w miłych uśmiechów twych siecie,
Szkoda, że, gdy już iść na rożen miały,
Dostawszy skrzydeł, rozpierzchły się w świecie.