Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/59

Ta strona została przepisana.
—   55   —

I czem jest boleść, i czem jest westchnienie,
Czem jest owa śmierć, owo ostateczne
Martwych lic odbarwienie?
To zejście z ziemi, to zniknienie wieczne
Z przyjacielskiego i swojskiego grona?...
Ty rozumiesz, — o! pewnie —
Przyczynę zjawisk; ty widzisz owoce,
Które przynosi dzień, i długie noce
I nieskończony, cichy obieg czasu;
Ty wiedzieć musisz, na co w śmiech miłosny
Śmieją się usta wiosny,
Na co skwar lata, ile ludziom zysku
Z zimy płynie ucisku.
Tysiąc ty rzeczy wiesz, tysiąc odkrywasz
Oczom prostego zakrytych pasterza.
Często, gdy patrzę na cię,
Jak tkwi na niebie w ciszy majestacie
Nad wielką puszczą, co k’ niebu przymierza
Tam w dali; lub gdy płynie
Oko twe krok w krok za mną i mą trzodą,
Gdy wzrok ku gwiazdom ślę w niebios głębinie,
Myśli me takie wiodą
Gwary: — Na co te świeczki?
Na co powietrza bezdeń i ten czysty,
Głęboki lazur i na co w obszarze
Tak wielkim pusto tak?... a ja czem jestem? —
Oto tak z sobą w własnych myślach gwarzę,
Na ten sklep patrzę dumny
i na korowód gwiazd błyszczących tłumny
I myślę: — Na co ten trud i wieczysty
Pęd wszystkich ziemskich i niebieskich tworów?
Na co krążą te bryły,
Kiedy wracają zawsze, skąd ruszyły? —
Ja żadnej nie znajduję
Z ich dróg korzyści; — lecz ty znajdziesz pewno,
Nocy dziewicza, wieczysta królewno!
Ja wiem tylko i czuję,
Że jeśli wieczne ruchy,
Jeżeli byt mój kruchy
Niosą zysk komu, — dla mnie złem jest życic.
Ot, trzoda moja, co w cieniu spoczywa,
Szczęsna, bo nie zna swej — sądzę — niedoli.
Jak ci zazdroszczę, trzodo,
Nie, że cię nic nie boli,
Że się przelotną szkodą
Nie strapisz, wnet zapomnisz bólu, strachu;
Ale że nigdy nie zaznałaś nudy.
Kiedy tam leżysz w cieniu, w ziół zapachu,