Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/635

Ta strona została przepisana.
—   631   —
2. Zapomnienie.

Odzie kiełkuje i wzrasta zapomnienia ziarno?...
Takie duszy mej własnej zadałem pytanie.
Wciąż szepcze: zapomnienia roślinę poczwarną
Rodzi serce, co nigdy kochać nie jest w stanie.
(J. A. Święcicki).






IV. Toszyjuki.

Jesień.

Niech mi kto, proszę, wytłómaczy,
Dlaczego rosa srebrno-biała,
Gdy chmurna jesień już nastała,
Liść każdy ubarwia inaczej?...
(J. A. Święcicki).





V. Bezimienny.
Żebra i skóra (krotochwila).
Osoby : rektor świątyni buddyjskiej, jego wikary i trzej parafianie. Wchodzi na scenę rektor i obyczajem teatru wschodniego melduje się:


Rektor.Jestem rektorem tej świątyni, chciałbym pomówić z wikarym. Hej! Jest tam kto?...
Wikary.Jestem, ozy rektor mnie potrzebuje?...
Rektor.Tak jest. Posłuchaj, zaszedłem w lata, obowiązki są już nad moje siły i dlatego pragnę zrzec się rektorstwa na twoją korzyść.
Wikary.Czy ja poradzę temu? — nie jestem jeszcze dość obznajmiony...
Rektor.Podoba mi się twoja odpowiedź. Ja nie myślę porzucać całkiem naszej świątyni, usunę się tylko do dalszych apartamentów. Gdybyś miał kiedy co ważniejszego, przyjdź do mnie.
Wikary. Bardzo dobrze.
Rektor. Lecz pamiętaj, żebyś dogadzał parafianom i utrzymał pomyślność naszej świątyni.
Wikary. Bardzo dobrze.

W jakiś czas po tej rozmowie przybywa parafianin z interesem.


Parafianin 1. Dawno już nie widziałem rektora — czy zdrów?
Wikary. Zupełnie, tylko zrezygnował z rektorstwa na moją korzyść.
Parafianin 1. Ach, to dobrze!... ja mam właśnie malutką prośbę.
Wybrałem się dosyć daleko — a tu w drodze deszcz mnie zaskoczył; czy nie mógłbym poprosić o parasol?
Wikary. A i owszem — oto jest.
Parafianin 1. Dziękuję za pamięć, do widzenia!... Odbywszy tę czynność samodzielnie, wikary uznał za stosowne poddać ją pod uznanie rektora.