Strona:Opowiadania i humoreski Marka Twaina.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

jednego z trzech pułkowników, mającego ponieść karę śmierci.
— O! jaka to ładna, ta czerwona gałka! Czy mogę ją sobie zabrać?
— Nie, moje kochanie. Unieś trochę zasłony, kryjącej drzwi otwarte, a w pokoju sąsiednim zobaczysz trzech ludzi, odwróconych twarzami do ściany, z rękami skrzyżowanemi na plecach. W każdą z tych dwojga rąk włożysz po jednej gałce, a zrobiwszy to, powrócisz do mnie.
Abby zniknęła za zasłoną...
Cromwell, zostawszy sam, szepnął do siebie:
Bóg jeden wie, na kogo padnie wybór tego małego posła, którego Sam mi zesłał.
Mała dzieweczka, wszedłszy za zasłonę, stanęła na chwilę, zaskoczona mrokiem, panującym w pokoju, nieruchomością żołnierzy i więźniów. Naraz twarzyczka jej zajaśniała radością.
— Ach, to i tatuś jest tutaj. Kiedy tak, to dostanie odemnie najpiękniejszą gałeczkę!
I pobiegłszy w stronę więźniów, powkładała gałki w otwarte ich dłonie, następnie wślizgnęła się pod ramię ojca, mówiąc.
— Tatusiu, tatusiu, spójrz, co masz w ręce, ja tobie dałam najpiękniejszą czerwoną gałkę!
Ojciec, rzuciwszy okiem na nieszczęsny prezent i domyślając się jego znaczenia, schwycił dziecko w objęcia, upadł na kolana i wybuchnął łkaniem.
Oficerowie, żołnierze i wszyscy świadkowie tej okropnej tragedyi nie mogli sami od łez się powstrzymać.
Po paru minutach, oficer straży podszedł z żalem do swego więźnia, dotknął jego ramienia, mówiąc: