Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/127

Ta strona została skorygowana.
121

chu u mojego wuja, a około czwartej znalazłem się na Marylebone Road. Wuj mój, jak ci wiadomo, mieszka tuż przy Regent’s Park, Chciałem dostać się na Piccadilly, przeciąłem więc w tym celu kilka małych, nędznych bocznych uliczek. Nagle ujrzałem przed sobą lady Alidy, gęsto zawoalowaną i idącą nader szybko. Dotarłszy do ostatniego domu przy ulicy, na której znajdowała się, weszła po schodkach, wyjęła klucz od zatrzasku i weszła do środka. — Oto, gdzie kryje się tajemnica — pomyślałem. — Pospieszyłem za nią i obejrzałem z uwagą dom. Wyglądał na miejsce garsonjer do wynajęcia. Na progu leżała chusteczka, którą musiała upuścić. Podniosłem ją i schowałem do kieszeni, zacząwszy rozmyślać, jak mam postąpić. Wreszcie, doszedłszy do wniosku, że nie miałem prawa szpiegowania jej, pojechałem do klubu. O szóstej punktualnie stawiłem się w jej mieszkaniu. Zastałem ją leżącą na kanapie w domowej sukni z srebrnej lamy, spiętej dziwnemi jakiemiś kamieniami księżycowemi, które stale nosiła. Wyglądała prześlicznie. — Rada jestem, że pana widzę — rzekła — nie wychodziłam przez cały dzień.
Spojrzałem na nią zdumiony i, wyciągnąwszy chusteczkę z kieszeni, wręczyłem jej: — Upuściła ją pani na Cumnor-Street dzisiaj po południu, lady Alidy — rzekłem spokojnie. Utkwiła we mnie przerażony wzrok, nie zrobiła jednak żadnego ruchu, aby odebrać chusteczkę.
— Co pani tam robiła? — zapytałem.
— Jakie ma pan prawo badać mnie? — odparła.