Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/16

Ta strona została skorygowana.
10

sięć lat, i nagle znikł wśród bardzo tajemniczych okoliczności. Ciało jego nie zostało nigdy odnalezione, ale pokutujący duch jego straszy wciąż jeszcze w zamku. Wielu turystów i rozmaitych innych ludzi podziwiało tę plamę, która nie daje się zmyć.
— Nonsens! — zawołał Waszyngton Otis. — „Niezrównany wywabiacz Pinkertona“ i „Patentowany czyściciel plam“ usuną ją w jednej chwili! — i, zanim przerażona gospodyni zdołała temu zapobiec, przykląkł i szybko zaczął wycierać podłogę małym kawałkiem jakiejś masy, mającej wygląd czarnego kosmetyku.
— Wiedziałem, że Pinkerton poradzi na to! — zawołał, spoglądając z triumfem na podziwiającą go rodzinę. Nie zdążył jednak dokończyć tych słów, kiedy straszliwy błysk gromu rozświetlił ponury pokój i równocześnie przeraźliwy huk porwał wszystkich na nogi. Pani Umney padła zemdlona na posadzkę.
— Cóż za potworny klimat! — rzekł amerykański minister z flegmą, zapalając długie cygaro. — Widocznie stary ten kraj jest tak przeludniony, że nie starczy porządnej pogody dla wszystkich. Zawsze byłem tego zdania, że emigracja jest jedynem zbawieniem dla Anglji.
— Co się robi z mdlejącą kobietą, mój drogi? zwróciła się pani Otisowa do męża.
— Wytrąć jej z pensji, jak za stłuczone talerze — odparł minister; — napewno odechce jej się mdleć na drugi raz. — Istotnie po kilku minutach