Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/24

Ta strona została skorygowana.
18

ty — o podniesienie rąk do góry! Duch zerwał się z dzikim okrzykiem wściekłości i prześlizgnął się między nimi nakształt mgły, gasząc świecę Waszyngtona Otisa i pozostawiając tym sposobem wszystkich w zupełnej ciemności. Dobiegłszy do górnego podestu schodów, uspokoił się nieco i postanowił zaprodukować słynny swój wybuch szatańskiego śmiechu. W niejednej już okazji użył go z wielkiem powodzeniem. Mówią, że, peruka lorda Rakera osiwiała pod jego wpływem w ciągu jednej nocy, a faktem już jest nieulegającym kwestji, że trzy guwernantki, Francuski, wymówiły wskutek niego miejsce przed upływem miesiąca. Zaśmiał się więc najstraszliwszym swoim śmiechem, aż zatrzęsła się stara powała; nie zdążyło jednak jeszcze przebrzmieć przeraźliwe echo, gdy otworzyły się drzwi i na progu ukazała się pani Otisowa w jasno-niebieskim szlafroczku.
— Zdaje mi się, że pan musi być chory — rzekła — i dlatego przyniosłam panu flaszeczkę tynktury d-ra Dobela. Jeśli to z niestrawności, lekarstwo na pewno poskutkuje.
Duch wytrzeszczył na nią z wściekłością oczodoły i zaczął odrazu robić przygotowania do przeistoczenia się w dużego czarnego psa, z której to roli słynął i której doktor domowy przypisywał zawsze chroniczny idjotyzm wuja lorda Kenterwila, wielebnego Tomasza Hortona. Odgłos zbliżających się kroków przeszkodził mu jednak w wykonaniu okrutnego zamiaru, zadowolnił się więc wypromie-