Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/64

Ta strona została skorygowana.
58

donośnym głosem rozumie się! Tacy żebracy, jak on, nie rodzą się na kamieniu. Une trouvaille, mon cher; żywy Velasquez! Na Jowisza, co za rysunek zrobiłby z niego Rembrandt!
— Biedny staruszek! — rzekł Hugon — jak nędznie wygląda. Ale dla was, malarzy, znaleźć taką twarz — to wygrać los na loterji.
— Naturalnie — odparł Trevor — chciałbyś może, żeby żebrak miał zadowoloną minę?
— Ile zarabia model za pozowanie? — zapytał Hugon, rozpierając się wygodnie na kanapie.
— Szylinga za godzinę.
— A ile dostajesz za obraz, Alanie?
— Za ten? — dwa tysiące!
— Funtów?
— Gwinei. Malarzom, poetom i doktorom płaci się honorarja zawsze gwinejami.
— Modelom powinien chyba należeć się procent! — zawołał Hugon ze śmiechem; — pracują oni tak samo ciężko, jak ty.
— Głupstwa gadasz mój drogi! Przypatrz się, ile jest męki przy samem nakładaniu farb... A to stanie przez cały dzień przy stalugach! Bardzo łatwo tak mówić, ale możesz mi wierzyć, że są chwile, kiedy sztuka dorasta niemal do godności pracy fizycznej. Ale dość tego gadania; jestem bardzo zajęty. Pal papierosa i siedź cicho.
Po chwili wszedł służący, oznajmiając Trevorowi, że ramiarz chce się z nim rozmówić.