Strona:Oscar Wilde - Duch z Kenterwilu.pdf/79

Ta strona została skorygowana.
73

przyjemność: poezja i teatr. W Eton przebierał się wciąż i recytował Szekspira, a kiedy przeszliśmy na wyższy kurs, został w pierwszym zaraz kwartale członkiem Akademickiego Klubu Deklamatorów. Byłem mu oddany bezgranicznie, kochałem go wprost niedorzecznie, zapewne dlatego, sądzę, że tak bardzo byliśmy różni.
Ja byłem niezdarnym, wątłym chłopcem o olbrzymich stopach i mnóstwie piegów na twarzy. Jak wiadomo, piegi są równie pospolite w rodzinach szkockich jak podagra w angielskich. Cyryl mawiał zazwyczaj, że z dwojga złego woli podagrę, przywiązywał on śmiesznie wielką wagę do zewnętrznego wyglądu, i pewnego razu odczytał na pełnem dyskusyjnem zgromadzeniu naszego Towarzystwa artykuł, dowodzący, że lepiej jest być pięknym, niż dobrym. On sam był istotnie zdumiewająco piękny. Ci, którzy go nie lubili: filistrzy, opiekunowie kolegjalni, oraz młodzi ludzie, kształcący się na teologów, uważali, że jest on zaledwie przystojny, w twarzy jego było jednak coś o wiele wyższego nad zwykłą urodę; mojem zdaniem, był on najczarowniejszą istotą, jaką widziałem kiedykolwiek. Wdzięk jego ruchów i czar jego obejścia były niedościgłe. Zachwycał każdego, kto wart był doznawania zachwytu, i bardzo wielu takich, którzy nie byli tego warci. Bywał często kapryśny i samowolny, uważałem go też za przeraźliwie nieszczerego. Wypływało to, jak sądzę, z nieokiełznanej jego żądzy podobania się. Biedny Cyryl! Powiedziałem mu kie-