Strona:PL-Rafał Górski-Bez państwa.pdf/137

Ta strona została przepisana.

doprowadził do konfrontacji z władzą lokalną, czego nie potrafili przewidzieć ani uczestnicy, ani nawet polityczni rzecznicy społecznej partycypacji. Fora Delegatów i Rada Budżetu Partycypacyjnego stały się przykładem instytucji budowanych „od dołu”, wbrew logice panującej w organach biurokracji państwowej i partiach politycznych. Czy eksperyment z demokracją uczestniczącą może sprzyjać neoliberalnym reformom i odwracać uwagę pracowników od nadużyć popełnianych przez ich szefów? W brazylijskim stanie Rio Grande do Sul wykorzystano struktury partycypacji do powstrzymania planów prywatyzacji wodociągów. W belgijskim mieście Hasselt przeprowadzono w roku 1997 referendum w sprawie darmowej komunikacji miejskiej[1]. Od tej pory część budżetu miasta przekazywana jest na dofinansowanie transportu publicznego i nikt nie wspomina o prywatyzacji. Skoro kodeks pracy można traktować jako narzędzie walki z wyzyskiem ze strony pracodawców, to budżet partycypacyjny można uczynić sposobem walki z lokalnym despotyzmem polityków. Projekt wolnościowego samorządu stanowi rodzaj polityki analogicznej do tego, czym są radykalne związki zawodowe na planie ekonomicznym, tj. narzędziem walki i obrony, które przygotowuje obywateli do pełnego rządzenia bez ograniczeń narzucanych przez państwo i kapitalizm. Zgromadzenie obywatelskie i budżet partycypacyjny są dla państwa tym, czym rolnictwo ekologiczne dla przemysłu rolnego kontrolowanego przez korporacje czy spółdzielnie konsumenckie[2] dla sieci supermarketów. Czy w demokracji uczestniczącej decyduje się o sprawach małych

  1. Zob. M. Ucieszyński, Autobus gratis, płatne drogi… czy lepsze wykorzystanie podatku importowego od produktów naftowych, gbk.net.pl/.
  2. Spółdzielnie konsumenckie opierają się m.in. na regularnych dostawach produktów bezpośrednio do mieszkań konsumentów, mogą też finansować wspólnotowe sklepy. Spółdzielnie konsumenckie w Toronto