Strona:PL-Rafał Górski-Bez państwa.pdf/41

Ta strona została przepisana.

Pracę rad miejskich rozpoczęło, jak zawsze, konstruowanie i zrywanie partyjnych koalicji. Nieformalny nadzór nad działalnością radnych zaczęli sprawować posłowie, którzy należą do tych samych ugrupowań partyjnych, nadzór nad posłami sprawują zaś szefowie partii. Najważniejsze decyzje zapadają bez porozumienia z mieszkańcami. Radni są zakotwiczeni w partiach, nie w społeczeństwie, natomiast społeczeństwo wycofuje się z udziału w wyborach, ponieważ uznaje, że nie ma rzeczywistego wpływu na politykę – ograniczoną do walki o stołki i przywileje dla nielicznych[1]. To ułatwia korupcję, nepotyzm i wydawanie publicznych pieniędzy na inwestycje, których nie akceptują lokalne społeczności[2]. Rozbieżności między działaniami samorządów a oczekiwaniami obywateli uwidaczniają się najczęściej w konfliktach dotyczących likwidacji szkół, budowy nowej trasy szybkiego ruchu, lokalizacji spalarni śmieci lub stacji benzynowej, usytuowania masztu telefonii komórkowej czy też prywatyzacji przedszkoli.

Nie jest wcale trudne ustalenie momentu, w którym lokalna społeczność traci kontrolę nad swoimi przedstawicielami w strukturach władzy. Twórcy ordynacji wyborczych okazali brak zaufania do obywateli, przekazując uprawnienia przedstawicielom w radach i gabinetach, nie dając przy tym w zamian skutecznych procedur kontrolnych i odwoławczych ludziom na dole drabiny społecznej. Po raz kolejny powielono schemat wybierania przedstawicieli i rządzenia

  1. Wraz z wprowadzeniem reformy samorządowej w 1990 r. 50% ankietowanych Polaków deklarowało zaufanie do władz samorządowych, w 2000 r. poziom zaufania wynosił niecałych 20%. Zob. P. Swaniewicz, Życzliwa obojętność. Władze lokalne i reforma samorządowa w oczach opinii publicznej w krajach Europy Środkowej, Warszawa 2001, dz. cyt., s. 15.
  2. W 2003 r. 30% ankietowanych przez CBOS Polaków wierzyło, że samorząd dokona zmian na lepsze w gminie czy mieście, przeciwnego zdania było 48% badanych. Zob. B.K., Na kłopoty samorząd, „Rzeczpospolita” 14.2.2003, nr 38, s. 2.