Strona:PL-Rafał Górski-Bez państwa.pdf/49

Ta strona została przepisana.

Obydwa nurty mogą się wzajemnie uzupełniać albo też stanowić różne etapy tego samego dążenia do pozbawienia polityków monopolu decyzyjnego. Tego, w jaki sposób zachowają się uczestnicy otwartych zgromadzeń i debat, nie sposób do końca przewidzieć ani kontrolować. Wbrew nadziejom ekspertów Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) okazało się, iż procedury demokracji uczestniczącej można wykorzystać do blokowania polityki prywatyzacji. Wraz z powstrzymaniem planów prywatyzacji zasobów wody w brazylijskim stanie Rio Grande do Sul instytucje budżetu partycypacyjnego stały się w tym regionie zagrożeniem dla państwowego i wolnorynkowego ładu, wspieranego pieniędzmi i autorytetem Banku Światowego oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Z kolei we francuskim mieście Ivry zorganizowano w listopadzie 2006 r. referendum w sprawie dalszego istnienia szpitala położniczego, chociaż głosowanie było niezgodne z przepisami prawa, o przyszłości szpitala decyduje bowiem ministerstwo zdrowia. Powstała w ten sposób zupełnie nowa przestrzeń konfrontacji, w jawny sposób naruszono ustaloną granicę pomiędzy kompetencjami obywateli, samorządu i struktur państwa. Okazuje się, że nawet legalna partycypacja stanowi zagrożenie dla zawodowych polityków, którzy nie chcą dzielić się władzą z innymi. Wystarczy posłuchać wypowiedzi mieszkańców Porto Alegre, którzy w roku 2001 udzielali wywiadów francuskiej stacji telewizyjnej:

Sergio Amaral: Tutaj nie tylko konsultuje się z ludźmi. Oni rzeczywiście decydują! To jest sekret ich uczestnictwa.
Maria Iolanda Calvaho: Od początku nie wierzę w polityków. Widzę sytuację i otwarcie mówię do ludzi. Dużo szczęścia daje nam to, że jesteśmy tego częścią. Teraz zaczęliśmy wreszcie mówić do siebie. My sami najlepiej wiemy, czego chcemy. […] Im mniej władzy dzierżą posłowie, burmistrzowie, gubernatorzy, tym więcej władzy ma lud. Chcemy bardziej demokratycznego społeczeństwa, którego nie