— To nie dosyć odrzekł bandyta.
— Jednakże musicie na tem poprzestać, powiedział piekarz tonem opryskliwym. W piecu, na raz tylko 110 bochenków się mieści.
— To dobrze, muły za dwie godziny przybędą.
— Uprzedzam was, że przynajmniej pół godziny poczekają.
— Zdajesz się zapominać o tem, że jesteśmy głodni.
— Jeżeli chcecie, zabierzcie chleb tak jak jest i sami kaźcie go upiec.
Rozbójnicy zrozumieli że nie poradzą z ludźmi mającymi takie odpowiedzi na wszystko.
— Czy są jakie wiadomości z Beneventu? zapytali.
— Tak, powiedział piekarz, przed godziną przybyłem ztamtąd.
— Co tam słychać o Francuzach?
— Przy mnie właśnie wchodzili.
— Czy mówiono, że się tam zatrzymają?
— Mówiono że jutro równo ze świtem wyruszą.
— Do Neapolu?
— Do Neapolu. Wielu ich było?
— Około 600.
— Układając ich porządkiem, wielu Francuzów możnaby w twój piec pomieścić?
— Ośmiu.
— A więc jutro wieczorem, jeżeli nam przybraknie chleba, będziemy mieć mięso.
Wybuchem śmiechu przyjęto żart barbarzyński i czworo ludzi przykazując pospiech piekarzom, wyszli drzwiami wychodzącemi na trakt główny.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1186
Ta strona została przepisana.
