rodzaj upojenia nie odbierał mi spokojności, nie pozbawił mnie trafnego oka, ani szybkości ruchów; za drugiem złożeniem trafiłem go w ramię.
— „Raz! wykrzyknąłem, jak gdybyśmy na komendo walczyli.
„Na zimną krew moją, wpadł w zupełną w ściekłość, i w chwili kiedy napadał na mnie, odtrąciłem żelazo i skaleczyłem mu szyję.
— „Dwa! zawołałem, nie ruszywszy się z miejsca.
„Natenczas, już nie była złość, ale prawdziwe szaleństwo, które nim miotało: rzucał się jak szakal, wspinał się, malał, szukał miejsca od spodu, z góry, z prawéj i lewéj strony aby mnie łatwiéj dosięgnąć, a wszystkiemu towarzyszyły dzikie wykrzyki. Że wszystkie te rzuty jego zdawały mi się nie koniecznie zabawne, i że co chwila mogli nas rozłączyć czyli wstrzymać, postanowiłem to już zakończyć; jeden krok postąpiłem, i w chwili jak szedł na mnie, zatrzymałem go prostym sztychem.
„Moja szpada przeszyła mu piersi.
— „Trzy!
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/193
Ta strona została przepisana.