Strona:PL Ajschylos - Oresteja I Agamemnon.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

KASANDRA: O jej! O jej!
Cóż to me widzą oczy?
Niech sobie pójdzie byk![1]
Trzymać go zdala od krowy![2]
Płaszcz go fałdami otoczy —
Miejże baczenie, miej,
Na róg cię wdzieje!... Krzyk
Zali słyszycie? Przyjaźnie
Krwawą gotuje mu łaźnię.
CHÓR: Chełpić się znawstwem jej wróżby
Wcale nie jestem gotowy,
Przecież to widzę, że tych wieszczeń treść
Nowy oznacza trud.
Celem proroczej służby
Cóż być innego może,
Jak nieść
Same nieszczęścia w lud?
Słów wieszczych moc,
A w każdem groźna noc,
Lęk w każdem ma swoje łoże.
KASANDRA: O jej! O jej!
Jakiż to straszny wiódł mnie los!
Nędzę ci moją opowiadam w głos!
Do tych zbójeckich kniej
Pocóż mnie przygnał on?
Chyba na wspólny skon,
Bo nacóżby innego?
CHÓR: Prorocki porywa cię szał —
O swojej własnej doli
Nieśpiewny nucisz śpiew!
Ach! Jak on boli! Jak boli!
Tak szary słowik śród drzew
„Itysie! Itysie!“ wciąż woła[3].

  1. niech sobie pójdzie byk! — Agamemnon. Dla starożytnych obraz byka nie miał w sobie nic przykrego — był to symbol potęgi.
  2. trzymać go zdala od krowy — od Klitajmestry. Również w obrazie krowy nie było nic ujemnego.
  3. Tak szary słowik śród drzew „Itysie! Itysie!“ wciąż woła. — Według podania greckiego Prokne, żona króla trackiego Tereusa z nienawiści do męża, który podstępnie zbeszcześcił siostrę jej Filomelę, zabiła własnego synka; została potem przemieniona w słowika, opłakującego wiecznie to dziecko, wiecznie wołającego je po imieniu: „Itys, Itys!“