Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż u djabła!... z podobnemi trudnościami. Zapłacimy drożej, ale powóz być musi.
— Wątpię bardzo, czy i za wyższą cenę można będzie coś znaleźć...
— Cóż ty na to, Albercie? — zapytał d‘Epinay oburzony.
— Ja? A cóż ja tem kłopotać się będę, zwłaszcza że nic na to nie poradzę... A zresztą, cała moja myśl krąży dookoła przyobiecanej kolacji, która... czy będzie dziś, kochany panie Pastrini?
— Za chwilę będzie podana, szanowny panie wicehrabio.
— A więc siadamy, Franciszku.
— A cóż będzie z końmi i powozem?
— Bądź spokojny, mój przyjacielu. Będą. Tutaj chodzi o pieniądze! Zapłaci się — i będą!
I Morcef z flegmą zasiadł do kolacji, z całą świadomością, że człowiek który ma pieniądze, wszystko mieć może, mieć musi, na świecie.