Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T1.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.
—   242   —

— Zostaniesz kawalerem orderu, w miesiąc po wzięciu dyplomu na kapitana muszkieterów.
— A! a!... — rzekł w zamyśleniu d‘Artagnan, — po skończonej wyprawie?...
— Nieinaczej.
— Dokąd mnie więc posyła Wasza Królewska Mość?...
— Czy znasz Bretanję?...
— Nie, Najjaśniejszy Panie.
— Masz tam przyjaciół?...
— W Bretanji?... nie, daję słowo!...
— Tem lepiej. Czy znasz się na fortyfikacjach?...
D‘Artagnan uśmiechnął się.
— Sądzę, że tak, Najjaśniejszy Panie.
— To znaczy, że umiesz odróżnić fortecę, od fortyfikacyj zwyczajnych, na jakie zezwala się naszym wasalom?...
— Tak odróżniam fort od szańca, jak można kirys od skóry na pasztecie odróżnić, Najjaśniejszy Panie. Czy to wystarcza?..
— Najzupełniej, mój panie. Zatem pojedziesz.
— Do Bretanji?...
— Tak.
— Sam?...
— Sam najzupełniej. To jest, nawet pachołka nie zabierzesz ze sobą.
— Czy mogę zapytać Waszą Królewską Mość, dlaczego?...
— Dlatego, mój panie, że najlepiej zrobisz, gdy sam przebierzesz się za lokaja z dobrego domu. Rysy twoje, panie d‘Artagnan, znane są dobrze na całą Francję.
— A potem, Najjaśniejszy Panie?...
— A potem będziesz się po całej Bretanji przechadzał i zbadasz starannie fortyfikacje w tym kraju.
— Wybrzeża?...
— I wyspy także.
— A!... a!...
— Zaczniesz od Belle-Isle-en-Mer.
— Należącej do Fouqueta?... — odezwał się d‘Artagnan poważnym tonem, podnosząc rozumne oczy na Ludwika XIV-go.