Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T3.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.
—   238   —

nierz na warcie musi być dwadzieścia cztery godzin, kiedy jest na straży, a d‘Artagnan lepiej niż ktokolwiek wiedział o tem. Ten więc żołnierz wyszedł za wyraźnym i pilnym rozkazem. D‘Artagnan szedł za nim zdaleka. Jeszcze bowiem nie postanowił nic stanowczego.
— Najprzód muszę — pomyślał sobie — zobaczyć twarz tego hultaja. Dopiero zobaczywszy człowieka, można o nim sądzić. Podwoił więc kroku, co dla niego nie było trudnem i wyprzedził żołnierza. Nietylko zobaczył twarz jego, która była rozumna i znamionowała pewien charakter, ale zauważył i nos czerwony.
— Hultaj lubi wódkę — rzekł.
W tejże chwili spostrzegł u żołnierza za pasem biały papier.
— Dobrze, więc ma list!... — pomyślał.
Jakże go tu dostać. Żołnierz, uradowany, że jest wybrany na posłańca przez pana de Baisemeaux, niełatwo da się przekupić! Kiedy d‘Artagnan, pogrążony w myślach, gryzł paznokcie, żołnierz postępował wciąż ku przedmieściu Świętego Antoniego.
— Zapewne idzie do Saint-Mande — rzekł do siebie d‘Artagnan — a ja nie wiem, co jest w tym liście...
W tej chwili muszkieter spostrzegł tłum dozorców policyjnych i jakiegoś komisarza. Ludzie ci prowadzili człowieka, który im się wydzierał. Dozorcy darli na nim suknie i ciągnęli go. On zaś żądał, aby go prowadzono z należnymi dlań względami, utrzymując, że jest szlachcicem i żołnierzem. Zobaczył naszego żołnierza, idącego przez ulicę i zawołał na niego:
— Żołnierz! do mnie!
Żołnierz udał się ku temu, który go wzywał, tłum za nim.
Wtedy d‘Artagnan powziął myśl. Kiedy szlachcic opowiadał żołnierzowi, jak go ujęto w pewnym domu, jako złodzieja, kiedy on był tylko kochankiem, i kiedy żołnierz żałując go, dawał mu rady z ową powagą, jaką żołnierz francuski osłania miłość własną, d‘Artagnan przysunął się do żołnierza, którego tłum zewsząd cisnął i wyjął mu papier z za pasa. Że zaś