— Nie mnie o tem powinieneś mówić, ale raczej panu Colbert — rzekł Aramis.
— Panu Colbert! — zawołał Fouquet — dlaczegóż?
— Bo gdy on zostanie nadintendentem, wyrobi ci za to pensję dożywotnią!
Potem Aramis skłonił się.
— Dokąd idziesz? — zapytał Fouquet ponuro.
— Do siebie, aby się przebrać.
— A gdzieżeś się umieścił, panie d‘Herblay?
— W niebieskim pokoju, na drugiem piętrze.
— W tym, który jest nad pokojem królewskim.
— Tak.
Fouquet pożegnał go skinieniem głowy i uśmiechem i poszedł, jak główno-dowodzący generał, zwiedzający forpoczty, któremu dano znać, że się zbliża nieprzyjaciel. Król wjechał do Melun, z zamiarem przejechania tylko przez miasto. Młody monarcha pragnął uciech. W czasie podróży dwa razy tylko spostrzegł La Valliere, a zgadując, że nie będzie jej mógł widzieć, chyba dopiero po odbytych ceremoniach, podczas nocy w ogrodzie, śpieszył do Vaux. Ale ułożył ten projekt nie poradziwszy się ani kapitana muszkieterów, ani pana Colbert.
D‘Artagnan, tak wtajemniczony w intrygi dworskie, znając położenie Fouqueta, lepiej niż on sam, zaraz przypuszczał do głowy najdziwaczniejsze podejrzenia co do zapowiedzianej zabawy, która zniszczyłaby najbogatszego człowieka, a niepodobieństwem była dla człowieka tak zrujnowanego, jak Fouquet. A przy tem obecność Aramisa, przybyłego z Belle-Isle i urządzającego przyjęcie z upoważnienia Fouqueta, wciśnięcie się jego do wszystkich interesów nadintendenta, odwiedziny biskupa Vannes u Baisemeaux, wszystko to od niejakiego czasu dręczyło go niezmiernie.
— Z takimi ludźmi, jak Aramis — mówił do siebie — trzeba koniecznie być uzbrojonym.
Spokojniejszy już, zajął się przygotowaniami do podróży, starając się, aby wojskowy dwór królewski, nieliczny wów-
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —