Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.
—   195   —

w obecności Najjaśniejszego Pana; szlachta, nosząca szpady, to nie twoi kanceliści, zbrojni w piórko za uchem.
— D‘Artagnan! d‘Artagnan! — upominał Ludwik XIV-sty.
— To wstyd, to hańba — ciągnął muszkieter — żołnierze moi zhańbieni. Ja przecie nie dowodzę rabusiami albo jakimiś tam piszczykami z intendentury, mordioux!
— Powiedzże raz, o co chodzi?.. — przemówił król rozkazująco.
— Ten oto pan, który nie potrafił domyślić się rozkazów Waszej Królewskiej Mości, i co zatem idzie, nie wiedział, że pojechałem aresztować pana Fouqueta, pan ten, który zbudował klatkę żelazną na swego wczorajszego zwierzchnika, posłał pana de Roncherat do mieszkania pana Fouqueta, aby zabrać jego papiery, przyczem poniszczono i połamano wszystkie sprzęty. Muszkieterowie pilnowali domu od rana, tak im rozkazałem.
Dlaczego ośmielano się rozkazać wejść im do środka? Dlaczego, zmuszając ich do obecności przy rabunku, zrobiono z nich wspólników? Mordioux! my służymy królowi, nie zaś jakiemuś tam panu Colbert!
— Panie d‘Artagnan — rzekł król surowo — uważaj, co mówisz; w obecności mojej, podobne słowa nie powinny mieć miejsca.
— Działałem tak, mając na celu dobro króla — rzekł Colbert zmienionym głosem — przykro mi być traktowanym w ten sposób przez oficera Waszej Królewskiej Mości, gdy w dodatku nie mogę mu odpłacić tą samą monetą, z powodu szacunku winnego mojemu królowi.
— Szacunek, jaki winieneś pan królowi — zawołał d‘Artagnan z wzrokiem płomiennym — polega na tem, aby nakazać ludowi poszanowanie dla władcy i miłość dla osoby królewskiej. Każdy przedstawiciel tej władzy reprezentuje króla, a gdy lud przeklina rękę karzącą, to Bóg składa odpowiedzialność na głowę panującego! A ty rozkazałeś aresztować i pakować do więzienia samych niewinnych!
— Mogą to być wspólnicy pana Fouqueta — rzekł Colbert.