Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.
—   199   —

czem wyszli oba. Skoro znaleźli się poza gabinetem, nowy minister zatrzymał kapitana temi słowy:
— Czy to podobna, panie d‘Artagnan, abyś ty, taki przebiegły i bystry, od pierwszego rzutu oka nie poznał się na mnie?
— Panie Colbert — odparł muszkieter — gdy słońce świeci, gwiazdy nikną na niebie. Człowiek, stojący u szczytu władzy, roztacza jasność dokoła, pan wiesz o tem, a ponieważ to teraz twoja rola, dlaczegóż miałbyś prześladować tego, co popadł w niełaskę?
— Ja, panie?... — odrzekł Colbert — o! wierzaj mi, ja nigdy prześladować nie będę. Chciałem zarządzać skarbem państwa, i to sam jeden zarządzać, ponieważ jestem ambitny, a nadewszystko, ponieważ znam wartość moją. Pan Fouquet przeszkadzał mi w działaniu, oto powód niechęci mojej ku niemu. Lecz, gdy stanę się wielkim i silnym, potem ja także zawołam: Przebaczenie!
— Przebaczenie!.. rzekłeś pan, zatem błagajmy króla, niech go uwolni. Król tylko ze względu na pana aresztował Fouqueta.
Colbert podniósł głowę do góry.
— Wiesz pan dobrze — rzekł — iż nie o to chodzi; król ma osobistą urazę do pana Fouqueta... nie do mnie należy mówić o tem panu.
— Król się znuży, zapomni.
— Panie d‘Artagnan, król nigdy nie zapomina... Posłuchaj pan, król woła kogoś, zapewne ma coś do rozkazania; przekonasz się co powie, a wszak ja na niego nie wpływałem?
Rzeczywiście król przywołał sekretarzy.
— Pan d‘Artagnan?... — rzekł także.
— Jestem, Najjaśniejszy Panie.
— Odkomenderuj dwudziestu muszkieterów; oddaj ich panu de Saint-Agnan, aby strzegł pana Fouqueta.
D‘Artagnan i Colbert zamienili spojrzenia.
— Z Angers — ciągnął król — odprowadzą więźnia do Bastylji.
— Miałeś pan rację — szepnął kapitan do ministra.