Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.
—   236   —

— Może ta grota jest zaczarowana — odezwał się Bisearrat. — Trzeba zobaczyć.
Zapuścił się więc w ciemności, dotarł aż do samej lufy muszkietu Porthosa. Opór, jaki pierś jego napotkała, zdziwił go niepomału; wyciągnął przed siebie rękę i uchwycił zimną stal. Jednocześnie Yvon zamierzył się nożem na niego i byłby go ugodził całą siłą pięści bretońskiej, gdyby nie powstrzymało go w połowie drogi żelazne ramię Porthosa. Następnie głos, jak grzmot przytłumiony, rozległ się w ciemnościach:
— Ja nie chcę, aby go zabito.
Biscarrat znalazł się naraz pomiędzy obroną i napaścią, jedna jak druga wydała mu się zarówno groźną.
Pomimo całej odwagi, młodzieniec wydal krzyk, który stłumił odrazu Aramis, usta chustką mu zaciskając.
— Panie de Biscarrat — wyszeptał on głucho — nie mamy złych zamiarów względem ciebie, o czem winieneś być przekonany, jeżeli poznałeś, z kim masz do czynienia; lecz, jeżeli piśniesz chociażby, będziemy zmuszeni zabić cię, jak pozabijaliśmy psy wasze.
— Poznaję was, panowie — cicho odparł młodzieniec. — Ale dlaczego tu jesteście?... co tu robicie?.. Nieszczęście!... nieszczęście!... Pewien byłem, iż jesteście w warowni.
— A pan miałeś wyjednać dla nas warunki jakieś, o ile mi się zdaje.
— Uczyniłem, co mogłem, panowie, lecz...
Zrozumiał Aramis jego milczenie.
— Panie Biscarrat — rzekł on — gdyby nie wzgląd na młodość twoją i dawny nasz związek z twym ojcem, nie żyłbyś już teraz; możesz jednak wyjść cało, jeżeli przysięgniesz, że słówkiem nie zdradzisz tego, co tu widziałeś.
— Nietylko milczeć będę — odrzekł Biscarrat — lecz przysięgam, iż wszystko na święcie uczynię, aby nie dozwolić towarzyszom moim wejść do tej groty.
— Biscarrat!... Biscarrat!... — zagrzmiało kilka naraz głosów, huragan wstrząsając podziemiem.
— Odezwij się — rzekł Aramis.