„Dobra noc, d‘Artagnan“ z uśmiechem, którego żebrać teraz będę. Przystajesz na to, Najjaśniejszy Panie?
I d‘Artagnan przychylił siwiejącą głowę, na której król z dumą położył białą swą rękę.
— Dziękuję ci, mój stary sługo! mój pierwszy przyjacielu — rzekł. A ponieważ od dziś nie mam już nieprzyjaciół we Francji, pozostaje mi tylko posłać cię na obcą ziemię, abyś znalazł tam buławę marszałka. Wierz mi, niedługo zdarzy się sposobność, a tymczasem spożywaj mój najlepszy chleb i śpij spokojnie.
— Dobrze! Najjaśniejszy Panie — rzekł d‘Artagnan wzruszony. Ale ci biedacy w Belle-Isle, jeden z nich nadewszystko tak szlachetny!...
— Czy żądasz ich ułaskawienia?
— Na klęczkach, Najjaśniejszy Panie!
— Dobrze!... zawiadom ich o niem, jeżeli czas jeszcze!... Ale ręczysz mi za nich?...
— Ręczę swojem życiem!...
— Jedź więc!... jutro wracam do Paryża, pośpiesz tam czemprędzej, bo nie chcę, abyś mię już więcej opuszczał!...
— Bądź spokojnym, Najjaśniejszy Panie!... — zawołał d‘Artagnan, całując rękę królewską.
I puścił się z sercem, przepełnionem radością, drogą do Belle-Isle.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/266
Ta strona została uwierzytelniona.
— 266 —