nia i łzy napełniły pierś d‘Artagnana. Z sercem rozdartem, drżący, na palcach, lękając się odgłosu własnych kroków, zbliżył się do łóżka. Przyłożył ucho do serca Athosa, twarz do twarzy hrabiego; najmniejszego oddechu.
Żal ścisnął mu serce, nie mogąc opanować wzruszenia, powstał i, śpiesznie wychodząc z pokoju, gdzie zastał nieżywego tego, któremu chciał donieść o śmierci Porthosa, tak gorzko zaczął płakać, że słudzy, którzy jakby tylko oczekiwali wybuchu boleści, odpowiedzieli na to głośnemi i rozpaczliwemi narzekaniami, a psy hrabiego żałosnem wyciem. Grimauda tylko głosu nie było słychać; nawet w przystępie najwyższego żalu, nie śmiał uwłaczać śmierci, ni po raz pierwszy w życiu przerwać snu swego pana. Zresztą, Athos przyzwyczaił go do milczenia.
Świtać zaczęło, kiedy d‘Artagnan, chodząc po pokoju na dole i gryząc pięście, aby przytłumić westchnienia, raz jeszcze poszedł na górę, czekając chwili, kiedy Grimaud zwróci się ku niemu, dał znak, aby zbliżył się doń, co wierny sługa uczynił, lecz tak jak cień cicho.
D‘Artagnan w towarzystwie Grimauda zeszedł na dół.
A będąc już w sieni, rzekł, biorąc za rękę starca:
— Grimaudzie!... widziałem, jak umarł ojciec, teraz powiedz mi, jak umarł syn!...
Grimaud wyciągnął z zanadrza ogromny list, na którego kopercie był adres Athosa.
D‘Artagnan poznał pismo pana de Beaufort, odpieczętował je i zaczął czytać przy pierwszem świetle dnia, szerokiemi krokami chodząc po kasztanowej alei, zdeptanej widzialnemi jeszcze śladami hrabiego, dziś już nie żyjącego.
Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/289
Ta strona została uwierzytelniona.
— 289 —