Strona:PL Aleksander Dumas - Wicehrabia de Bragelonne T5.djvu/306

Ta strona została uwierzytelniona.
—   306   —

zagrodzenie, i król wszedł tam, aby wyrwać pierwszy pióro zwyciężonemu, wedle zwyczaju. Inni otoczyli wokoło ogrodzenie, nie mogące wszystkich pomieścić. D‘Artagnan zatrzymał Aramisa, chcącego wysiąść, i głosem przerywanym rzekł:
— Czy wiesz Aramisie, dokąd nas los zaprowadził?
— Nie — odpowiedział książę.
— Tu spoczywają zwłoki ludzi, których niegdyś znałem — rzekł d‘Artagnan wzruszony.
Aramis, niczego się nie domyślając, drżącym krokiem wszedł do kaplicy, którą mu d‘Artagnan otworzył.
— Gdzież ich groby? — rzekł.
— Tam, za tem ogrodzeniem, oto krzyż pod tym małym cyprysem, zasadzonym na ich grobie, ale nie idź tam teraz, bo właśnie czapla upadła tam i król poszedł.
Aramis zatrzymał się ukryty w cieniu, i spostrzegli wówczas, sami niewidziani, jak La Valliere, zapomniana w karecie, patrzyła na wszystko ze smutkiem, a w końcu, nie mogąc się oprzeć zazdrości, weszła do kaplicy, i oparta o filar, przypatrywała się uśmiechającemu się królowi, który, stojąc za ogrodzeniem, wzywał znakami panią de Montespan, aby zbliżyła się bez bojaźni.
Pani de Montespan zbliżyła się: ujęła rękę króla, podaną sobie, a ten, wyrywając pióro czapli, którą sokół udusił, przypiął je do kapelusza pięknej towarzyszki.
Wtenczas ona z uśmiechem radości ucałowała rękę, dającą jej ten podarunek.
Król zaczerwienił się z radości, spojrzał na panią de Montespan wzrokiem, wyrażającym silną miłość.
— Cóż mi dasz wzamian? — rzekł.
Ułamała gałązkę cyprysu i podała ją królowi, upojonemu nadzieją.
— Ależ — rzekł cicho Aramis do d‘Artagnana — smutny to podarunek, gdyż cyprys ten ocieniał grób.
— Tak! a grób ten pokrywa zwłoki Raula de Bragelonne — rzekł głośno d‘Artagnan — Raula, spoczywającego obok ojca swego, Athosa.